Hermiona, która była już obudzona od jakiegoś czasu, teraz, leżała na boku czekając tylko aż Desiree wyjdzie z dormitorium. Nie mogła nic na to poradzić - miała wielki żal do przyjaciółki, że nic jej nie powiedziała o pomyśle bliźniaków. Była zdruzgotana tym, że jak zwykle dowiadywała się czegoś ostatnia. Dlaczego wszyscy bali powiedzieć jej prawdy? Zawsze musiała ją z kogoś wyciskać. Była wściekła na swoich przyjaciół. Na Freda, a przede wszystkim dla siebie. Jak mogła być tak ślepa i nie zauważyć, że jej chłopak się z nią dusi? Może nie konkretnie z nią, a w Hogwarcie, ale Hermiona tak to odebrała. To był cios poniżej pasa. Fred próbował z nią rozmawiać, przepraszał. Szatynka chciała mu wybaczyć i pozwolić, aby opuścił szkołę. Ale coś jej na to nie pozwalało. Wiedziała, że w chwili kiedy Fred opuści to miejsce już nigdy nie będzie z nią. Nigdy. Czego zresztą Hermiona się spodziewała? Sama nie wiedziała. Że uziemi największego dowcipnisia Hogwartu? Zabawne.
Ta brutalna prawda tak nią wstrząsnęła, że mimo woli z jej oczu zaczęły spływać łzy. Kiedy usłyszała dźwięk zamykania drzwi wyskoczyła z kołdry i pobiegła do łazienki. Odkręciła kran i zimną wodą zaczęła płukać twarz. Nie chciała, aby ktoś wiedział, że płakała. Miała dość tych wszystkich ukradkowych spojrzeń, którymi codziennie wszyscy ją częstowali. Ale nie mogła się temu dziwić - w końcu zerwała z Fredem Weasleyem, jednym z najprzystojniejszym i najzabawniejszym chłopakiem w Gryffindorze. Takie wydarzenie nie mogło obejść się bez echa w Hogwarcie. Nie z tymi wszystkimi plotkarami ze wszystkich domów, które zbierały się co tydzień w piątki o dziesiątej w jednej ze starych klas i obgadywały wszystkich po kolei.
Po kilku minutach, kiedy palce Hermionie zesztywniały z zimna, dziewczyna zakręciła kurek. Zarzuciła na siebie szlafrok i drżącymi rękoma umyła zęby. Myśli lawirowały w jej głowie bombardując ją na wskroś. Starała się nie myśleć o tym wszystkim co się działo w jej życiu, ale im bardziej próbowała, tym bardziej o tym myślała. Zrezygnowana ubrała się i zaczęła powtarzać po kolei zaklęcia jakie tylko przyszły jej do głowy. Od razu pomogło.
Nauka była dla Hermiony wszystkim - odskocznią od rzeczywistości, czymś co ją odprężało.
Kiedy gryfonka była już gotowa włożyła na ramię torbę zapchaną książkami i zeszła na dół. Skierowała się od razu do sali, w której mieli mieć lekcje. Od kiedy pokłóciła się z Fredem przestała chodzić na śniadania. Nie mogła na niego patrzeć.
Do klasy dotarła chwilę po dzwonku. Było to jej pierwsze spóźnienie od bardzo dawna. Jednak szatynka się tym nie przejęła. Weszła do pomieszczenia, powiedziała Agarenowi suche dzień dobry i usiadła na samym końcu. Z chwilą kiedy Bllaqua powiedział jej o Czarnej Róże, a także o jego przyjaźni z Nim jej szacunek do profesora zupełnie wyparował. A wszystko przez to, że tyle zwlekał z ujawnieniem prawdy.
Profesor Zaklęć nic jednak nie powiedział na nowe zachowanie Hermiony. Westchnął tylko i zaczął pisać różdżką temat na tablicy.
W trakcie lekcji gryfonka siedział cicho jak grób. Co było do niej nie podobne. Znów oblepiały ją spojrzenia kolegów z roku. Agaren wywoływał ją czasami do odpowiedzi, ale Granger nie odzywała się ani słowem. Wiedziała doskonale, że zachowuje się jak idiotka, ale to był jej taki cichy bunt. Chciała dać również profesorowi do zrozumienia, że może iż zgodziła się wykonać zadanie, to jednak nie znaczy to, że nadal będzie mu się kłaniała. Nie, na to jej gryfońska duma nie pozwalała.
Po skończonej lekcji Bllaqua zawołał ją, aby została i chwilę z nim porozmawiała. Udała, że tego nie słyszy i jak najszybciej wyszła z klasy.
Na kolejnych trzech lekcjach oczywiście powróciła stara, dobra Hermiona. Szatynka zgłaszała się tak jak dawniej z zapałem odpowiadając na pytania i zdobywając punkty dla swojego domu.
Kiedy lekcje się skończyły, gryfonka poszła do kuchni. Postanowiła odpuścić sobie obiad w Wielkiej Sali, ale z zamiarem zjedzenia go u skrzatów. Od kilku dni często do nich przychodziła i można by powiedzieć, że stała się ich stałą klientką. Z większością skrzatów była już po imieniu i nawet udało jej się je namówić, aby nie zwracały się do niej panienko tylko po imieniu.
Zjadła obiad - kurczaka - ze smakiem. To było to co w Hogwarcie było najlepsze: przepyszne dania, za którymi wprost przepadała. Można było zjeść wszystko o czym się tylko zamarzyło.
W pełni najedzona dziewczyna skierowała się wreszcie do biblioteki. Kiedy dotarła do biurka pani Pince, odetchnęła z ulgą. Książki, które ze sobą przyniosła ważyły chyba z tonę. To cud, że jej torba w ogóle nie pękła. Hermiona uśmiechnęła się jeszcze do czarownicy i zwróciła się w stronę wyjścia.
W przejściu zderzyła się głową z Fredem. Pomasowała ręką obolałe miejsce i ruszyła przed siebie. Gryfon w jednej chwili zrezygnował z oddania książki i ruszył zaraz za szatynką.
- Hermiono, poczekaj! Nie możesz wiecznie mnie unikać - wrzasnął Fred. Podbiegł do gryfonki i złapał ją mocno za przegub. Dziewczyna warknęła ze wściekłości.
- Puść mnie! - odkrzyknęła w odpowiedzi walecznie Hermiona. Próbowała się wyszarpać z uścisku rudzielca, ale na nic się to zdało. Był od niej o wiele silniejszy.
- Miona! Daj spokój! Nie możemy normalnie porozmawiać? Proszę - mówił Weasley patrząc na nią twardo. Granger przestała się szarpać i spojrzała na chłopaka. Po jej policzkach spływały słone łzy.
- Chciałabym Fred, ale nie potrafię! Wiesz jak ja się czuje? Odejście z hukiem planowałeś z George'em już od dawna. Mogłeś mi o tym śmiało powiedzieć. Zamiast tego wolałeś unikać tematu. Miałeś zamiar w ogóle mi powiedzieć? Czy myślałeś, że sprawia się jakoś sama rozwiąże? Nie chcę, nie mogę z tobą normalnie rozmawiać bo wiem, że kiedy ty odlecisz stąd na miotle, to ja, zostanę tutaj sama. Rozumiesz? Ty będziesz prowadził Magiczne Dowcipy Weasleyów i zapomnisz o mnie. Zostanę tu bez ciebie!
- Hermiono... - wyrwał się nagle rudzielec, ale szatynka mu przerwała.
- Nie, Fred. Proszę nie mów już nic. Kocham cię, rozumiesz? Ale myślę, że tak będzie lepiej. Muszę się przyzwyczaić, że ze kilka miesięcy i tak byłabym tutaj samotna, bez ciebie. Wolę przecierpieć to teraz - wyszeptała gryfonka ze łzami w oczach. Rudowłosy patrzył na nią bardzo uważnie. Oczywiście wszystko co powiedziała szatynka było prawdą. I on doskonale o tym wiedział. Powoli bezwładnie wypuścił z rąk przegub dziewczyny. A potem pocałował ją szybko.
- Wiem, Hermiono. Wiem - powiedział i kiwając smutno głową odwrócił się i pobiegł przed siebie. Szatynka cała zapłakana dotknęła ust. Czuła smak tego łzawego pocałunku. Straciła łzy i z lekkim uśmiechem ruszyła w stronę Wieży Gryffindoru.
- Miona myślisz, że dobrze robisz? - zapytał damski głos. Hermiona odwróciła się zaskoczona. Corinne z zatroskaną miną przyglądała się przyjaciółce. Gryfonka nie odpowiedziała nic. Tylko rzuciła się jej w ramiona i rozpłakała się. Puchonka przytuliła dziewczynę i zaczęła ją głaskać. Nie mówiła jej, że wszystko będzie dobrze. Po prostu była z nią. Tego właśnie jej było trzeba.
* * *
Charles Culmington siedział obok Angeliny i przypatrywał się jej z surowym wzrokiem. Dziewczyna przewróciła oczami i otworzyła księgę z magicznymi ziołami. Próbowała się skupić na danym tekście, ale nic z niego nie rozumiała. Mruczała pod nosem zirytowana. Wreszcie nie wytrzymała i zatrzasnęła książkę z głuchym łoskotem. Wszyscy zebrani w bibliotece jak na komendę spojrzeli na nich. Charlie uśmiechnął się przepraszająco, ale Angie miała to w nosie. Bez słowa wyszła na korytarz. Culmington podążył zaraz za nią. Złapał ją za rękę i spojrzał na nią z troską.
- Angelina... - zaczął, ale nie zdążył dokończyć.
- Zostaw mnie, Charles. Zostaw! Czego tak mnie się czepiasz? Po co ratowałeś mnie na Wieży Astronomicznej? Zajmij się sobą i daj mi święty spokój! - wrzasnęła wściekła czując jak po jej policzkach zaczynają spływać łzy.
- Angie! Nie zostawię cię. Nigdy, rozumiesz? Kocham cię do jasnej cholery i zależy mi na tobie. Czy to tak trudno zrozumieć?! - warknął, a potem zaskakując tym nawet samego siebie pocałował ją długo i namiętnie.
- Angelina... - zaczął, ale nie zdążył dokończyć.
- Zostaw mnie, Charles. Zostaw! Czego tak mnie się czepiasz? Po co ratowałeś mnie na Wieży Astronomicznej? Zajmij się sobą i daj mi święty spokój! - wrzasnęła wściekła czując jak po jej policzkach zaczynają spływać łzy.
- Angie! Nie zostawię cię. Nigdy, rozumiesz? Kocham cię do jasnej cholery i zależy mi na tobie. Czy to tak trudno zrozumieć?! - warknął, a potem zaskakując tym nawet samego siebie pocałował ją długo i namiętnie.
* * *
Evelyn odgarnęła niebieską grzywkę, która właziła jej do oczu. Obserwowała właśnie z daleka Ginny i Harry'ego, którzy stali w kącie i rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami. Panna Darcy choć nie chciała przyjąć tego do wiadomości to była jednak cholernie z tego powodu zazdrosna. Zaczęła tupać zniecierpliwiona nogą. Ile mogą ze sobą rozmawiać, pomyślała z goryczą. Kiedy pół godziny później minęła ją Weasleyówna i posłała jej szeroki uśmiech, Evelyn o mało się nie zakrztusiła. Machnęła ręką w jej stronę i mrugnęła oczami, a potem podeszła do Pottera szybkim krokiem.
- O czym rozmawialiście? - zapytała Eve patrząc Harry'emu w oczy. Błyszczały w ten charakterystyczny sposób. Jakby... Odczuwał ulgę?
- A od kiedy cię to interesuje? - odparł pytaniem na pytanie Gryfon i skierował się w stronę Wieży. Darcy wbiła w niego zaskoczone spojrzenie.
- Ale...
- Evelyn daj mi spokój. Sama tego chciałaś więc proszę. Wiesz... Nasz związek nie ma sensu i ty dobrze o tym wiesz. Tylko nie rozumiem dlaczego mnie odtrącasz, a potem robisz jakieś chore sceny zazdrości. Zastanów się nad tym - powiedział lodowato i odszedł zostawiając ją samą na korytarzu.
Darcy poczuła na policzkach łzy, ale ich nie otarła. Dobrze jej tak, sama tego chciała!
Co do błędów jest ich z pewnością sporo, ale rozdział poprawię dopiero w następnym tygodniu ze względu na to, że nie będę miała przez najbliższy czas internetu. Ja biedna, co ja teraz zrobię :c Rozdział nie jest najlepszy, ale to nic. I tak mi się podoba. Aha, nowa notka dopiero za jakieś dwa tygodnie. Wybaczcie :/
- O czym rozmawialiście? - zapytała Eve patrząc Harry'emu w oczy. Błyszczały w ten charakterystyczny sposób. Jakby... Odczuwał ulgę?
- A od kiedy cię to interesuje? - odparł pytaniem na pytanie Gryfon i skierował się w stronę Wieży. Darcy wbiła w niego zaskoczone spojrzenie.
- Ale...
- Evelyn daj mi spokój. Sama tego chciałaś więc proszę. Wiesz... Nasz związek nie ma sensu i ty dobrze o tym wiesz. Tylko nie rozumiem dlaczego mnie odtrącasz, a potem robisz jakieś chore sceny zazdrości. Zastanów się nad tym - powiedział lodowato i odszedł zostawiając ją samą na korytarzu.
Darcy poczuła na policzkach łzy, ale ich nie otarła. Dobrze jej tak, sama tego chciała!
________________________________________
Pozdrawiam!
No, no nie zawiodłaś mnie wcale!
OdpowiedzUsuńWarto było tu zaglądać i czyta się naprawdę ciekawie czyta.
Myślę żeby od początku przeczytać tę historię gdyż jest naprawdę tego warta.
Na pewno trochę rozdziałów mi to zajmie ale bywam uparta i jeśli coś mi się podoba to czytam od początku do końca, a Twoja historia naprawdę mi się podoba.
Trochę szkoda mi jej związku z Fredem... naprawdę liczyłam że jednak im się ułoży ale jakoś nie pasowali mi do siebie na parę.
Więc może to i lepiej?
Jestem ciekawa jaki masz pomysł na to opowiadanie.
I już tak długo trwa... naprawdę bardzo bardzo mi się podoba.
p.s. w pewnym momencie źle się czytało z powodu czcionki ale to pewnie nie Twoja wina ;)
Bardzo się ciesze :D W takim razie zapraszam serdecznie będzie mi bardzo miło ;) No niby tak chociaż został jeszcze czterdziesty rozdział. Może się jeszcze wiele wydarzyć... :D Aha, wiem wiem. Nie wiem dlaczego tak, ale już poprawiłam. Teraz jest troszkę za jasno, ale to nic ;p
UsuńPozdrawiam!
Nie, nie, nie ;c Oni nie mogą się rozstać muszą być razem! Ale został jeszcze czterdziesty rozdział, w którym mam nadzieję wszystko wyjaśnisz i oni do siebie wrócą <3 Inaczej być nie może ^^
OdpowiedzUsuńPodoba mi się fragment z Angeliną i Charles. Tak myślałam, że to chyba on uratował ją na Wieży Astronomicznej i się nie myliłam. Słodko opisałaś jak na siebie wrzeszczą, a potem się całują. Uwielbiam ich :DD
czekam na n. n.
Hahaha, zobaczysz jak to będzie ^^ Farciara! A tak jakoś szkoda mi było Angeliny, a Charlesa Culmingtona jakoś tak polubiłam (w końcu brat Cece, nie?) i pomyślałam, że fajnie razem będą wyglądać. Oboje skrzywdzeni przez los XD
UsuńPozdrawiam!
Jejka. Końcóweczka jest taka smutna. ;'( Ale w sumie to nawet dobrze tak Evelyn. Skoro najpierw odgrywała niedostępną ślizgonkę to teraz ma. Heahe dobrze jej Harry powiedział :D Ogółem smutam bo wiem, że to przedostatni rozdział. Może dasz jeszcze namówić na pięć kolejnych? ;p Błędów nie ma bo ja nie zauważyłam. Zresztą jak u ciebie coś czytam to nigdy ich niewidze xdd Ale ja chcę teraz nową notkę. Tak szybciutko bo chcę wiedzieć co będzie dalej. Nie chcę aby Hermiona rozstawała się z Fredem. Tyle czekałam aż wreszcie będą razem a tu co? Nie, nie Fred zepnij poślady i walcz o nią! już! xdd
OdpowiedzUsuńpozdrawiam lisie1x
Widzisz? Harry szczwany lis! XD Nie smutaj, co z tego że ostatni? Jeszcze epilog przecież! Ale on krótki trochę ;x Bardzo bym chciała jeszcze napisać pięć kolejnych, ale nie chcę na siłę przedłużać tego opowiadania. Zaplanowałam czterdzieści rozdziałów i epilog nawet napisałam, nie chcę już tego zmieniać. Planuję zakończyć tego bloga i dwa moje pozostałe, a potem założyć nowego o innej tematyce. :D To ty chyba ślepa jesteś! XD ;*
UsuńPozdrawiam!
cudowny. Bardzo spodobał mi się ten rozdział, bo uwielbiam przemyślenia i wyjaśnienie zaistniałej sytuacji. Szkoda tylko, żę Fred nie powiedział Hermionie prawdy bo może by to lepiej zniosła. Ale myślę, że się pogodzą.
OdpowiedzUsuńCo do Harry'ego, Evelyn i Ginny, to jestem ciekawa co z tego wyniknie. Ginny mogłaby coś namieszać? Wszystko możliwe, najprawdopodobniej nie uśmiechnęła by się do Evelyn.
Zaskoczyłaś mnie historią związaną z profesorem Bllaqua. Chociaż można się było wszystkiego spodziewać. :)
Smutno mi bardzo, że dopiero teraz komentuje, ale czytałam poprzednie rozdziały, jednak z komórki.
Po drugie, szkoda, że to przedostatni rozdział. Szkoda mi, że nie będę czytać tak jak poprzednio kolejnych i kolejnych rozdziałów. :( Ale mam nadzieję, że tak szybko stąd nie odejdziesz i powrócisz do Fremione.
Pozdrawiam i życzę weny :).
Ech, Fred to Fred. Bał się jej ;p Jestem zadowolona z tego powodu w końcu zbliża się ostatni rozdział trzeba go opublikować z wielkim hukiem! Tak mi również szkoda, ale chyba na razie muszę od tej pary odpocząć :) Może jak wymyślę kiedyś nową historię to napiszę o nich jeszcze raz. <3
UsuńPozdrawiam ;*
Rzeczywiście cicha Miona na lekcji. Cóż za nowość. I że też nikt z przyjaciół tego nie zauważył...... ajajajaj. Ale na wyznanie Hermiony, że Fred ucieknie z Hogwartu, aby mieć te swoje Magiczne Dowcipy Weasleyów aż mi się smutno zrobiło. Szkoda, że Fred nie miał odwagi jej powiedzieć o swoich planach. Gdyby nie to Granger spędzałaby z nim ostatnie dni w Hogwarcie razem. A tak? ;/ Muszą się oboje męczyć. Trzymam za nich kciuki i mam nadzieję że w czterdziestym rozdziale wszystko potoczy się dobrym torem bo jak nie to się zdenerwuje. Cry oni muszą być razem! Czekam na kolejne. Czekam, czekam, czekam.
OdpowiedzUsuńAnette
Ach, Anette! Bez bulwersów proszę :D Rozumiem mi samej się zrobiło smutno :c Ale tak miało być, nigdy nie jest zbyt kolorowo. Zawsze się coś psuje ja jestem tego żywym przykładem. Zresztą gdybym tutaj już zrobiła cukierkową miłość byłoby nudno. Przynajmniej dla mnie. Ale happy endy bardzo lubię :D
UsuńPozdrawiam!
Nie, Fred. Proszę nie mów już nic. Kocham cię, rozumiesz? - podobają mi się jej słowa tylko szkoda, że użyte w takiej sytuacji. Weasley popełnił wielki błąd nie mówiąc o swoich planach Hermionie. Wcale jej się nie dziwie, że tak zareagowała. I tak wiedziała, że ich związek długo nie przetrwa dlatego próbowała jakoś się wcześniej z tym uporać. Szkoda, że tak niefortunnie to wszystko wyszło.
OdpowiedzUsuńNo to czatuję na dalsze. Mam nadzieję, że dodasz wcześniej niż za dwa tygodnie bo ja chcę wiedzieć jak to się skończy!
Pozdrawiam, aliceanne.
Wiem, wiem :c Fred popełnił duży błąd i dopiero teraz to zrozumiał. Lepiej być szczerym niż ukrywać coś przed swoją drugą połówką bo potem tak wszystko źle się toczy... A Hermiona to dobra dziewczyna i stało się to czego się obawiała. Że ją okłamie ;/ Czatuj, czatuj. Dzisiaj dodaję nowy!
UsuńPozdrawiam!