Prorok Codzienny

Miniaturki fremione:
- POCAŁUNEK PSOTNIKA
_________________

Blog założony dnia: 25.12.2012r.

Blog zakończony dnia: 25.12.2013r.




poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 37 - Walentynki (cz.2)

          Dzień Walentynek zbliżał się dużymi krokami. Zanim Hermiona się obejrzała wszystkie dziewczyny mówiły już tylko o tym święcie. Zwykle jej by to nie obchodziło - zawsze spędzała je sama i było jej z tym dobrze. Teraz jednak była z Fredem i widziała jak niektóre dziewczyny patrzą na nią złowrogo. 
Kiedy weszła do łazienki usłyszała jak plotkują na jej temat. Miała zamiar się wycofać, ale ciekawość była silniejsza od niej. Do uszu dotarło ją kilka nieprzyjemnych słów, które dały Hermionie trochę do myślenia.
Dlaczego Fred pokochał właśnie mnie? Nudna, brzydka, wiecznie z nosem w książkach, niemodna. 
Machnęła nieznacznie ręką i ruszyła w kierunku dormitorium. 
Mówią, że miłość nie wybiera. To prawda, ale... Jeśli Miona była tylko wzywaniem dla Freda? 
Głupia, odparła cicho, ale nieprzyjemne myśli nadal dały kołysały się w jej głowie. Westchnęła i spojrzała na książki, które trzymała w rękach. 
Nic już nie rozumiała, kompletnie nic.

* * * 

Corinne westchnieniem potarła dłonią czoło. Zapowiadały się kolejne samotne walentynki. Zazdrościła tym wszystkim parom tylko tego, że mają siebie i się kochają. Może to uczucie było chwilowe jednak ona nigdy nie była zakochana. I tego zazdrościła tym wszystkim dziewczynom, choć wydawało się to nieco absurdalne. Jedyne co czuła to nienawiść do Dracona. Wmawiała sobie, że to przez ksywkę Cece, którą dla niej wymyślił jednak nie była to prawda. Zdrobnienie bardzo jej się podobało, ale nie miała odwagi się do tego przyznać. Tak, pomyślała z goryczą. Tiara świetnie mnie dobrała do domu. Nie mam odwagi. Na nic. Westchnęła i podniosła się z siedzenia. Musiała się przejść po zamku. Koniecznie. Było to dla niej bardzo kojące zajęcie. Najlepiej było kiedy wszyscy siedzieli na błoniach, albo w Pokojach Wspólnych. Przechadzała się wtedy myśląc o wszystkim i o niczym.
Kiedy oglądała po raz setny z kolei wszystkie zbroje na korytarzach poczuła jak ktoś łapie ją za przegub i ciągnie do schowka. Kiedy ujrzała twarz Malfoya już miała krzyczeć myśląc o nim jeszcze gorsze rzeczy niż dotychczas, ale on w porę zamknął jej buzię. Znieruchomiała przerażona, a potem usłyszała głos Irytka śmiejącego się rubasznie. Gdy tylko ucichło Dracon nawet nie spojrzawszy na Cece skierował dłoń w stronę drzwi. Pociągnął za klamkę i... Zamknięte. Co jest? Zaczął się szarpać, ale to nic nie dało. Odwrócił się i spojrzał na przerażoną Corinne. 
Palnął się otwartą dłonią w czoło. Ale się wkopał! Zamknął się w niewielkim schowku razem z Culmington, bez różdżki. Z jej miny wywnioskował, że ona też ją zostawiła. Zły na siebie zaklął szpetnie. Tak to jest jak Draco próbuje zrobić dobry uczynek. Wszystko obraca się przeciwko niemu! Dlatego lepiej być skończonym dupkiem i się troszczyć tylko o siebie, Prychnął tylko i usiadł pod ścianą. 
Potem już tylko z rozbawieniem patrzył jak Cece wali drzwi i woła pomocy. Uśmiechnął się pod nosem usadowił wygodnie. Kolejne kilka godzin zapowiadało się bardzo ciekawie.

* * * 

Fred czekał na Hermionę przed szkołą. Nadal miał mętlik w głowie czy to co wymyślił w ogóle się jej spodoba. Może to uzna za najgorszy pomysł? Może będzie miała żal, że nie wymyślił czego bardziej pomysłowego? 
Jednak wszystko to znikło kiedy ujrzał jak wychodzi z zamku. Wpatrywał się w nią jak urzeczony, a potem podbiegł i pocałował namiętnie. Wiedział, ze Miona nie lubiła obściskiwania się w miejscach publicznych jednak nie mógł się powstrzymać. Ona zresztą również bo odparła słodki pocałunek i uśmiechnęła się do niego promiennie.O rany, jakim jestem szczęściarzem, pomyślał i mrugnął do niej. Oboje pomyśleli o tym samym i zaśmiali się. 
Fred prowadził Hermionę w stronę Hogsmead. Kiedy byli bardzo blisko herbaciarni pani Puddifoot dziewczyna spojrzała na niego tak przerażonym wzrokiem, że Fred zaśmiał się. 
- Idziemy, gdzie indziej - powiedział tajemniczo i pocałował dziewczynę, która odetchnęła z ulgą. Osoby, które widziały tę dwójkę dziwiły się, że nie skręcają na herbatkę dla zakochanych. Fred nie robił sobie nic z tego tylko dalej szedł prosto. Rudzielec zawiązał jej opaską oczy i ciągnąc za sobą. Hermiona była bardzo ciekawa tego co jej chłopak dla niej przygotował. Kiedy wreszcie zdjęła opaskę i ujrzała drzewo z rozłożystymi liśćmi i tak poskręcanymi gałązkami tworzące coś w rodzaju chatki w kształcie serca - zaniemówiła z wrażenia. 
Spojrzała na rudzielca z miłością w oczach i przytuliła mocno. 
- Wiesz, a już się bałam, że wykombinujesz coś wielkiego. Ale jednak nie... I dobrze! To w końcu nasze święto, nie? Nawet ty zasługujesz na chwilę relaksu od robieniem kawałów - powiedziała i oboje się zaśmiali. 
Wszystkie wcześniejsze myśli ulotniły się w najdalszy zakamarek na jaki było je stać. 
Ale czy nie powrócą z podwojoną siłą? 

* * *

Harry również zauważył, że z Ginny coś jest nie tak. Tak bardzo, że przejęła się tym Evelyn. Wypytała go czy nie wie o co może chodzić, a potem oznajmiła mu, że może zapomnieć o Sylwestrze. Zapomnieć! Tak po prostu! Pokręcił głową i spojrzał na rudowłosą, która wpatrywała się w ogień trzaskający w kominku. Z wahaniem podszedł i usiadł na kanapie obok niej. 
- Ginny, czy coś się stało? - zapytał głupio. 
- Nie, nic Harry. Oprócz tego, że jestem nieszczęśliwie zakochana w tobie. Ty w Darcy, a do tego Michael we mnie. Nie mam ochoty na nic. Czuję, że rozpadam się od środka. Najchętniej kupiłabym sobie trumnę taką fajną, czarną i spędziła resztę życia w niej. Ale jakby na to spojrzeć to... Nie, nic się nie stało Harry. Nie musisz się tym martwić. Wracaj lepiej do Evelyn i ratowania świata, a mnie daj święty spokój. Raz na zawsze - odparła siląc się na obojętny ton. Nic z tego nie rozumiał. Starł się tyle razy z Voldemortem... Tylem przeżył i nadal nie rozumiał kobiet! 
Idiota, pomyślał i z żalem popatrzył na Weasleyównę. 
- Dlaczego musiałaś się zakochać właśnie we mnie?! - krzyknął. 
- Zadaję sobie to pytanie codziennie, ale niestety nie dochodzę do żadnych właściwych wniosków! - zawołała i zatrzasnęła drzwi dormitorium. 
Tak, stanowczo idiota. 

* * *

Desiree z zadowoleniem usadowiła się w Pubie pod Trzema Miotłami zająwszy miejsce na samym końcu odległe od tych wszystkich przeszywających spojrzeń. George z rozbawieniem patrzył jak Dess zamówiła duże ciasto dla nich obojga, zagadując przy tym Madame Rosmerte. Uwielbiał w niej to, że była inna niż wszystkie dziewczyny. Zabawna, wesoła, uśmiechnięta no i nieprzewidywalna! W końcu, która z dziewczyn chciałaby sama z siebie zorganizować Walentynki grożąc swojemu chłopakowi, że jeśli spróbuje jej przeszkodzić to będzie dla niego źle? A nawet jeśli to, która zabrałaby na randkę chłopaka do trzech Mioteł? Pokręcił głową i nachylił się nad stolikiem. 
- Wiesz, że cię kocham? 
- Wiem, ale mów do mnie jeszcze. Tak pięknie to brzmi - odparła i pocałowała go.

_________________________________________

Znowu się spóźniam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Rozdział jest drugą częścią poprzedniego i nie grzeszy długością, ale mimo wszystko jestem z niego zadowolona. Następny już w sobotę. 
Pozdrawiam! 

5 komentarzy:

  1. Piękny rozdział c;

    OdpowiedzUsuń
  2. Najcudowniejsze fremion jakie czytałam :D Kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło słyszeć. ;) Powinien pojawić się jeszcze dziś.

      Usuń
  3. To co, że rozdział krótki. Ważne, że jest! I to jeszcze taki słodki <3 Najlepszy fragment z Fredem i Hermioną. Strasznie mi się spodobało, że pomimo tego wszystkiego mają święty spokój (przynajmniej na razie) i mogą spędzić razem takie cudowne Walentynki. Fragment z Dess i George'em - genialny <3
    czekam na n. n.

    OdpowiedzUsuń

Ze SPAMem proszę kierować się do zakładki Sowiarnia. :)

Statystyka