Pokój Corinne był cały pomalowany na żółto podobnie jak reszta rzeczy znajdujących się w nim. Miało to symbolizować jej przynależność do domu Helgi Hufflepuff z czego była niezwykle dumna. Nie co jej dwie współlokatorki Sky i Dorie, które z całego serca zawsze chciały znaleźć się Slytherynie. Na najmniejszą wzmiankę o tym domu Corinne robiło się nie dobrze. Doskonale wiedziała, że większość ślizgonów po ukończeniu Hogwartu z uśmiechem zasili szeregi śmierciożerców. Na samą myśl o tym robiło jej się nie dobrze. Jej ukochana ciotka Gerthruda zginęła właśnie przez nich. Obiecała sobie, że jeszcze ją pomści. Przykładała się do nauki bardzo ambitnie. Chciała zostać w przyszłości aurorem.
Z uśmiechem rozejrzała się po pokoju. Nagle do środka wparował Charles i bez zbędnych ceregieli usadowił się na jej łóżku.
Nadęła ze złości policzki; nadal była na niego zła za to, że przypałętał się do przedziału jej, Hermiony i Dess. Corinne naprawdę je polubiła, szczególnie szatynkę. Nigdy nie miała przyjaciółki, a z Hermioną doskonale się rozumiały. Desiree co prawda miała do niej dystans, ale Corny nie miała jej tego za złe. Dopiero się przecież poznały.
Nadęła ze złości policzki; nadal była na niego zła za to, że przypałętał się do przedziału jej, Hermiony i Dess. Corinne naprawdę je polubiła, szczególnie szatynkę. Nigdy nie miała przyjaciółki, a z Hermioną doskonale się rozumiały. Desiree co prawda miała do niej dystans, ale Corny nie miała jej tego za złe. Dopiero się przecież poznały.
- Cece mam do ciebie kilka pytań o... Hermionę - powiedział rozmarzony. Corinne zmarszczyła brwi.
- Daj mi spokój, Charles. Przecież wiesz, że nie dawno się poznałyśmy - odparła chcąc dać mu do zrozumienia, że mało o niej wie. Co było absolutnym kłamstwem. Nagle spojrzała na niego z głupim uśmiechem. - A co, wpadła ci w oko? - zapytała poruszając brwiami. Młodzieniec najwyraźniej się zmieszał. Corinne spojrzała na niego z triumfem w oczach.
- Eee... - bąknął, wzruszył ramionami i wypadł z pokoju.
- Niemożliwe - wyszeptała kręcąc z politowaniem głową.
* * *
Desiree siedziała w swoim ukochanym domu. Na jej kolanach zasnęła Florence, która wymęczyła ją przez cały dzień. Strasznie się cieszyła, że jej ukochana siostrzyczka przyjechała na święta. Również Desiree była zadowolona. Przeprowadziła poważną rozmowę z Clarisee i Josephem. Teraz już wiedziała kim są jej biologiczni rodzice i brat, ale nie chciała mieć z nimi jakiegokolwiek kontaktu. Ona została wychowana na innych wartościach. Nie miało dla niej znaczenie czy ktoś jest czystej krwi czy nie. Liczyło się to jakim człowiekiem jest się w środku.
Coś zastukało w okno, a Desiree od razu spostrzegła, że to sowa. Podniosła ciałko siostrzyczki i delikatnie ułożyła na poduszkę. Popatrzyła się na nią z obawą, że się obudzi, ale Florence chrapnęła cichutko i przekręciła się na drugi bok. Z wyraźną ulgą Desiree podeszła do okna. Do środka wleciała sowa, która wypuściła mały pakunek i odleciała. Dess zamknęła szybko okno czując chłód. Wzięła do ręki pudełeczko. W środku znajdowało się zdjęcie, które opisał jej Dracon. Dwa brzdące - chłopczyk i dziewczynka - bili się łapkami szczerząc przy tym ząbki. Desiree zamarła. Z pudełka wyleciała mała karteczka;
Wesołych Świąt, Desiree... Malfoy.
Draco.
Ścisnęła kartkę i spojrzała ze łzami na starą fotografię. Żałowała, że nie ma tu przy niej Gerorge'a. Tak bardzo go teraz potrzebowała.
* * *
Hermiona cały dzień uśmiechała się, przytakiwała, albo odpowiadała na pytania jakie jej zadawali rodzice. Tak cholernie tęskniła za Fredem... Najchętniej od razu wróciłaby do zamku żeby spędzić z nim święta. O niczym innym nie marzyła. Ale nie mogła zrobić tego rodzicom. Tak bardzo się cieszyli... I już nawet zaplanowali, że pojadą na narty. Z siostrą pani Granger, Leanne. Nie byłoby to jeszcze takie złe, gdyby nie jej głupia kuzynka Ethel. I jak się okazało mieli razem spędzić święta. Wspaniale, pomyślała z ponurą miną patrząc na ojca. Ojciec uśmiechną się przepraszająco.
- To twoja matka wszystka wymyśliła razem z Leą. Nic o tym nie wiedziałem. Przysięgam! - szepną Josh patrząc z uśmiechem na córkę.
- Wiem tato - odparła cichutko Hermiona. Pan Granger pocałował córkę w czoło i zatrząsł się ze śmiechu widząc jak Suzanne śpiewa Jingle Bells.
* * *
Hermiona zacisnęła palce na drzwiach klamce samochodu.
- Mamo - jęknęła. - Wracajmy zanim nas zobaczy Lea. Margaret spojrzała nią rozbawiona.
- Daj spokój, Mionka. Zobaczysz będzie świetnie! Pogadasz sobie z Ethel. Tak dawno się widziałyście. Pewnie się za sobą stęskniłyście - odparła, a Hermiona popatrzyła się na matkę z niedowierzaniem.
- No pewnie, że się stęskniłam - rzuciła z sarkazmem.
- No widzisz! - Mary klasnęła w ręce. - Josh wyjmij z bagażnika prezent dla Croftów! Hermiona wysiadła na dwór z ponurą miną. Z domu wyszła właśnie ciotka Leanne. Przywitała się z Margaret piszcząc jakby były nadal nastolatkami.
- O Merlinie... - szepnęła z niedowierzaniem Hermiona widząc jak klaszczą w dłonie. Pan Granger ryknął śmiechem razem z wujkiem Marciem. Zaraz za nim wyszła Ethel. Miała proste, niemalże białe włosy, granatowe oczy i wielki grymas na twarzy bez, którego wyglądałaby o wiele ładniej.
Obie spojrzały na siebie z obrzydzeniem i przytuliły się na powitanie.
- Cześć Hermionko!
- Witaj Ethelko! - zapiszczała panna Granger. Mary i Lea uśmiechnęły się do czule do swoich córek i ruszyły do środka. Za nimi poszły dwie nastolatki rzucając sobie mordercze spojrzenia.
- Cały czas miałam nadzieję, że was zasypało i nie przyjedziecie - wyznała nagle Ethel ze zbolałą miną.
- Modliłam się o to całą noc - burknęła szatynka. Weszła za kuzynką do jej pokoju i zmarszczyła brwi. Calutki był tak obrzydliwie różowy, że Hermionę zapiekły oczy. Ethel uśmiechnęła się z satysfakcją.
O ile w Boże Narodzenie musiały siedzieć razem przy stole i udawać dla siebie miłe to normalnie unikały się jak ognia. Najgorzej było kiedy Margaret i Lea z radością oznajmiły im, że idą na narty. Dziewczyny zaczęły kombinować, aby wymigać się przed tym. Ethleen zaczęła udawać, że boli ją głowa i nie może z nimi iść, ale marna była z niej aktorka. Zrobiła to tak żałośnie, że Lea wzięła to za żart i zaczęła szaleńczo chichotać.
- Chodźcie, dziewczynki! - zawołała Suzanne. Ethel spojrzała na nie wściekła.
- Och, mamusiu... Moja głowa pęka w szwach... Tak bardzo boli... - przedrzeźniała w przejściu szatynka swoją kuzyneczkę.
- Zamknij się! - prychnęła i pomaszerowała na dwór.
Hermiona zarechotała.
* * *
Narty tak jak spodziewał się tego w głębi ducha Pan Granger skończyły się katastrofą. Zaczęło się od tego, że Hermiona wzięła pierwsze lepsze pasujące akurat na jej rozmiar narty. Ethlen nie spodobało się, że wzięła te, które zawsze ona wypożyczała. Zaczęła się przepychanka aż obie wylądowały w śniegu szarpiąc się. Josh i Marcus natychmiast rzucili się, aby rozdzielić swoje córki. Lea i Margaret patrzyły na nie zszokowane. No tak ich nadzieje, że Hermiona i Ethel są z pewnością najlepszymi przyjaciółkami legły w gruzach. Zaczęły się o to kłócić no i...
- Wracamy! - pisnęła szatynka nie mogąc opanować emocji. Margaret, która dotąd milczała uparcie teraz spojrzała na Hermionę z zaciętością.
- O, tak! I więcej mojej noga nie postanie w jej domu! - dodała na co Hermiona, która powinna odczuwać żal z tego powodu, uśmiechnęła się jak głupia.
- Nigdy! - stwierdziła ze wzburzeniem, a Margaret Granger pokiwała entuzjastycznie głową. Josh siedzący za kierownicą auta z trudem się opanował, aby nie wybuchnąć śmiechem.
Hermiona puściła mu oko. I oboje zachichotali słuchając wzburzenia Mary po kłótni z rodzoną siostrą.
Hermiona puściła mu oko. I oboje zachichotali słuchając wzburzenia Mary po kłótni z rodzoną siostrą.
________________________________________
Rozdział miał być w weekend... Kiedy to tak szybko zleciało? Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Rozdział taki sobie. Szczerze mówiąc mogłabym go jakoś bardziej rozbudować, ale... No właśnie, ale! Czasu nie ma, wena też, gdzieś ubyła, na dworze robi się coraz zimniej i zbliżają się moje urodziny. Mam urwanie głowy szczerze mówiąc, a do tego jeszcze kilka dylematów osobistych. Ja czasami sama nie wiem czego chcę. Jeśli coś zrobię - żałuję. Jeśli nie zrobię - też żałuję. Ze mną jest chyba coś nie tak, serio. XD Dobra, nie przedłużając życzę miłej lektury.
Pozdrawiam!
Wreszcie! Super rozdzial! Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńA dziękuje, dziękuje. :D
Usuńno nareszcie *_________* . doczekałam się ;D rozdział super, i czekam na następny . Nie mam weny komentatorskiej, niestety :/
OdpowiedzUsuńPs. U mnie, krótki rozdzialik :/ ale jest! ;D
Pozdrawiam i życzę weny :)
Pomieszałaś kilka wątków, ale bardzo dobrze Ci to wyszło ;) . Z Hermioną podobał mi się najbardziej :). Był najzabawniejszy. Mionka będzie miała nowego adoratora ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Lady Spark
[wczorajszy-sen.blogspot.com]
Dalej mam do nadrobkenia. Ale zostawie tu komentarz:
OdpowiedzUsuńFragment z sowa od Draco bardzo mnie wzruszyl.
Za to fragment z H i E rozbawil!
Bardzo dobra miesAnka emocji ^^
Pozdrawiam serdecznie.