Prorok Codzienny

Miniaturki fremione:
- POCAŁUNEK PSOTNIKA
_________________

Blog założony dnia: 25.12.2012r.

Blog zakończony dnia: 25.12.2013r.




sobota, 14 września 2013

Rozdział 30 - Podróż


          O godzinie dziewiątej obie dziewczyny stanęły w drzwiach Wielkiej Sali. Pożegnały się z przyjaciółmi i ruszyły razem z grupką uczniów przez błonia. Hermiona dopiero co pożegnała się z Fredem i już za nim tęskniła. Tak samo było z Desiree. Obie zajęły wolny przedział w pociągu i usiadły zamyślone. W pewnej chwili do ich przedziału wpadła Corinne. 
- Cześć, Hermiono! - krzyknęła rzucając się na szatynkę. Miona zachichotała. Obie wyciągnęły malutkie opakowania i rozerwały je ze śmiechem: obie podarowały sobie malutkie poduszeczki jakie były w sali, kiedy wpadły w pułapkę. Desiree spojrzała na nie zdumiona. Hermiona opowiedziała jej o niespodziance jaka im się wydarzyła i obie zaczęły ryczeć ze śmiechu. Corny za namową dziewczyn usiadła z nimi i zaczęła rozmowę, kiedy drzwi otworzyły się ponownie i w drzwiach stanął wysoki, przystojny chłopak z czarnymi włosami i brązowymi oczami. 
- Jesteś Cece, wszędzie cię szukałem! - powiedział brat panny Culmington, Charles. Corinne machnęła ręką jakby odganiała jakąś wstrętną muchę. Hermiona uśmiechnęła się.
- Nie wiedziałam, że masz ksywkę Cece - powiedziała ze śmiechem. Charles dopiero teraz spostrzegł Mionę i Dess. Uśmiechnął się kokieteryjnie i ucałował dłonie gryfonek.
- Charles Culmington, brat tej czarnej wiedźmy - wskazał palcem na Corny, która zrobiła się czerwona.
- Miło poznać, Desiree Marmouget.
- Hermiona Grangrer - mruknęła szatynka. Charles puścił jej perskie oko po czym usiadł najzwyczajniej w świecie obok Corinne. Puchonka nadęła ze złości policzki.
- Charles! Wynocha, ale już! - syknęła wściekle rzucając w niego miniaturową poduszeczkę. Chłopak złapał ją zręcznie i oddał siostrze.
- No już nie wściekaj się tak, Cece. Zostaję tu, gdzie jesteś. Pamiętasz, że rodzice kazali mi mieć na ciebie oko? - zapytał. Cor prychnęła.
- Od kiedy ty się słuchasz naszych rodziców? - odparła zła. Hermiona machnęła ręka.
- Dajcie spokój. Jak chce zostać to niech zostanie - mruknęła szatynka. Chłopak posłał jej w odpowiedzi tak słodki uśmiech, że mimo wszystko Hermiona poczuła, że robi jej się gorąco. Desiree odchrząknęła, a Corinne pokręciła przegrana głową. Charles rozwalił się na siedzeniu obok swojej siostry i  przeciągnął się jak lew.
- A znacie ten kawał...
Nim ktokolwiek się obejrzał pociąg dojechał na peron 9 i 3/4. Charles i Hermiona wyli ze śmiechu natomiast Corinne nadal była trochę zła, że jej brat musiał się przypałętać do ich przedziału. Desiree co prawda chichotała, ale posyłała Hermionie badawcze spojrzenie. Miona nic nie rozumiała z tego. Dess patrzyła się jakby Hermiona dopuściła się zdrady co jej się bardzo nie podobało. Wychodząc z pociągu szatynka pożegnała się z Corny, którą wyściskała, a następnie Desi.
- O co ci chodziło w pociągu? - zapytała szeptem szatynka. Desiree pokręciła głową z politowaniem. 
- No jak to o co! Charles cię ewidentnie podrywał - odparła szeptem. Miona popukała się palcem w czoło na co ta parsknęła śmiechem. 
- Wesołych Świąt Hermiono! - usłyszała nagle od puchona. Pomachała mu ręką i podbiegła do rodziców, którzy przywitali ją z uśmiechem. 
Desiree, która podeszła do swoich przybranych rodziców, została uściskana przez małą Florence. Jej matka stała przez chwilę wahając się czy uściskać swoją córkę: bała się, że ją odtrąci, ale ta niczego takiego nie zrobiła.
- Och, ma filie
- Maman, Papa! - krzyknęła Dess ze łzami w oczach. Florence zaczęła gaworzyć wesoło i śpiewać na co Desiree oraz Joseph i Clarisee uśmiechnęli się przez łzy.


* * *


Podróż do domu państwa Granger odbywała się w radosnej atmosferze. Margaret niezwykle rozanielona, że znów widzi swoją jedyną, ale za to ukochaną córkę gadała jak najęta. O wszystkim co się wydarzyło kiedy jej nie było. Hermiona słuchała tego z uśmiechem; czasami naprawdę dobrze było zapomnieć o magii i posłuchać najnowszych plotek jakie krążyły w jej rodzinnym miasteczku. W końcu kto to jak kto, ale Margaret Granger zawsze była najlepiej poinformowana. Joshua, ojciec szatynki był zawsze cichy, ale nadrabiała to zawsze za niego Mary, której buzia się nigdy nie zamykała. Byli całkowitymi przeciwieństwami dlatego nikt ze znajomych nie wróżył im dobrej przyszłości. Po roku się rozejdą, zobaczysz - mówili. Przypuszczenia te jednak się nie sprawdziły bo mimo częstych kłótni oboje kochali się ponad wszystko. Byli razem już od osiemnastu lat i nigdy nie przyszło im na myśl, że mogliby się rozstać. Ponad to mieli pociechę, z której byli niezwykle dumni. Hermiona była mądrą i bardzo ładną dziewczyną choć nie przyjmowała tego do świadomości i ciągle męczyła się przed lustrem swoimi bujnymi lokami. No i była czarownicą! To dopiero było coś. 
Kiedy Margaret wreszcie skończyła trajkotać zaczęła bombardować Hermionę pytaniami o wszystko. Ojciec dołączył się do niej: oboje uwielbiali słuchać o Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Wierzyli w magię, kiedy byli dziećmi. A tu takie BUM! Okazuje się, że ich córka jest czarownicą.
Hermiona cierpliwie odpowiedziała na wszystkie pytania. Oczywiście pominęła fakt, że była w Świętym Mungu. Było to nie w porządku, ale szatynka chciała oszczędzić swoim rodzicom nerwów. Zamiast tego opowiedziała o wakacjach w Kwaterze Głównej, o Alicji i Benjaminie (zmieniając oczywiście kilka faktów), o Desiree jej ukochanej przyjaciółce, a także o tym co przytrafiło się jej i Corinne, a także o Charlsie Culmingtonie. Skończyła akurat wtedy, gdy pan Granger zaparkował samochód w garażu. Hermiona uśmiechnęła się szeroko. 
Znowu jest w domu!


* * *

Alicja stała obok Benjamina z niepewną miną. Chłopak zastukał delikatnie kołatką i złapał gryfonkę za rękę uśmiechając się pokrzepiająco. Po chwili usłyszeli jakieś odgłosy w środku. Wreszcie drzwi otworzyły się, a w progu staną wysoki mężczyzna z siwymi włosami i niebieskimi oczami. Miał kilka zmarszczek na twarzy i sprawiał wrażenie bardzo zmęczonego. Na widok gości jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Jednak szybko zdziwienie ustąpiło szczęściu. 
- O cholera! Saffy chodź zobacz kto przyszedł! - wrzasną uradowany zapraszając dwójkę gryfonów do środka.
- Już idę, Lou! - odparła kobieta z drugiego pokoju i chwilę później pojawiła się nieco niższa od swojego męża kobieta. Miała czarne włosy z siwymi pasmami, duże zielone oczy i szeroki uśmiech na twarzy. Za rękę trzymała dziewczynkę - swoją małą kopię. Na widok swojego najstarszego dziecka uśmiechnęła się radośnie. 
- Benjamin! - krzyknęła Seravine i rzuciła się, aby uściskać swoją najstarszą pociechę. Mała Harmony podreptała za swoją mamusią i uczepiła się nogi swojego brata śmiejąc się głośno. Alicja czuła się niezręcznie patrząc jak Seravine i Louis, a także ich mała Harmony ściskają się z Benjaminem. Żal ścisnął jej serce bo ona nie miała rodziny. Matka zostawiła ją kiedy była na czwartym roku w Hogwarcie, a ojciec z rozpaczy wstąpił do oddziałów śmierciożerców przez co zmienił się w zimnego potwora. Alicja nie miała nikogo. Niewidzialna gula stanęła jej w gardle, a w oczach nagromadziły się słone łzy. Seravine puściła Benjamina i złapała Alicję w ramiona. 
- Nie płacz kochanie - szepnęła również ze łzami w oczach. Louis, Harmony i Ben również ją uścisnęli. Alicja płacząc uśmiechnęła się.
Po raz pierwszy od dawna poczuła, że ma rodzinę.
Prawdziwą rodzinę.

______________________________________

Jejku, jejku! Jak ten czas szybko leci. Wakacje się skończyły, zaczęła się szkoła, a ja... Ja kompletnie wysiadam. Na początku roku jest zawsze najwięcej roboty! Pierwsze sprawdziany i kartkówki zapowiedziane. Wczoraj jak wiadomo był piątek trzynastego. Jako iż ja mam numer trzynasty w dzienniku bałam się, że będą mnie pytać i maglować w szkole, ale nie było tak źle. Miałam ogólnie dobry humor i co najważniejsze wenę! Rozdział nie jest wysokich lotów. Ale cóż poradzę. Następny rozdział w piątek lub sobotę. Zobaczę jak się wyrobię. 
Pozdrawiam ciepło! 

6 komentarzy:

  1. Końcówka przepiękna. Masz talent do pisania. Serio.

    OdpowiedzUsuń
  2. lubię twoje opowiadania. Mam nadzieję ze będziesz pisać dalej :)
    Ja dopiero zaczęłam pisać swojego bloga serdecznie zapraszam do czytania.
    http://hermione-fred-storyoftheirlife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że lubisz moje opowiadanie. Ja jednak nie lubię spamu pod notką.

      Usuń
  3. Szkoda mi Angeliny, ale z drugiej strony ma świetnego chłopaka i to jest super. Wierzę, że jego rodzina będzie traktowała Angelinę jak swoją córkę.
    Hermiona ma adoratora i wcale nie jest nim Fred Weasley. Przeczuwam kłopoty w tej kwestii.
    Pozdrawiam, Lady Spark

    [wczorajszy-sen.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak krotko bo mam jeszcze kawalek do nadrobkenia. A skomentuje tak porzadbie pod najnowszym rozdzialem jak tylko usiade do komputera.
    Piekna koncowka. Polecialy mi lzy a to jest osiagniecie.!!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Ze SPAMem proszę kierować się do zakładki Sowiarnia. :)

Statystyka