- Hermiono ja cię bardzo przepraszam. Ciebie i Freda choć my już sobie to wszystko wyjaśniliśmy. Nawet nie wiesz jak mi teraz głupio. Jesteśmy tutaj, w szpitalu przeze mnie i mojego ojca. Masz prawo być na mnie wściekła - mruknęła podciągając się. Hermiona poprawiła jej poduszkę pod głową.
- Alicjo, nie jestem wściekła. Cieszę się, że wszyscy jesteśmy cali i zdrowi - odparła z uśmiechem. Spinnet przyjrzała się jej uważnie.
- Słuchaj jeśli chodzi o mnie i o Freda to było tylko kilka pocałunków. Zresztą czułam się wtedy jakby całowała własnego brata. A dlaczego to robiłam wiesz już Hermiono. Swoją drogą nie mogę uwierzyć, że mnie tak rozgryźliście - powiedziała wesoło się przy tym uśmiechając.
- Och, no wiesz mieliśmy specjalną bandę od takich spraw. Alicjo... wiesz, że mnie i Benjamina nic nie łączy oprócz przyjaźni? Bardzo przeżył to, że go wystawiłaś w taki sposób. Ale rozumie jaka była sytuacja - po tym gadały już normalnie jak stare, dobre przyjaciółki. W pewnym momencie wszedł Fred.
- Alicjo mam do ciebie pewne pytanie. Pamiętasz jak spotkałem cię w kuchni? Płakałaś wtedy i później cały czas. Nie rozumiem dlaczego się ten twój makijaż nie rozmazał. Zdradzisz ten sekret? - zapytał, Spinnet wybuchnęła śmiechem.
- Fred, to zaklęcie. Znalazłam je w jednej z książek o przydatnych czarach dla nastolatek - odparła wesoło. Siedzieli tak we trójkę i wesoło ze sobą gawędzili kiedy ktoś zapukał do drzwi. Rzucili głośne proszę. Do środka weszli ich przyjaciele. Geroge, Desiree, Harry, Ron, Ginevra i Angelina. Natychmiast podeszli i wszyscy się razem przywitali, a uścisków, a nawet łez nie brakowało. Spinnet ze smutkiem spuściła oczy. Miała nadzieję, że przyjdzie Benjamin, ale jego nie było. Jakby na zawołanie do środka wpadł krukon z potarganą czupryną. Uśmiechnął się na widok Alicji i podszedł do niej jak najszybciej. Reszta zdecydowała, że najlepszym rozwiązaniem będzie zostawić ich samych. Muszą ze sobą szczerze porozmawiać i wyjaśnić kilka spraw. Tak będzie najlepiej. Postanowili się udać do małej kawiarenki na parterze.
Połączyli ze sobą cztery małe stoliki i przysunęli krzesła. Nie poruszali tematu, który nurtował tak wszystkich, aby nie psuć miłej atmosfery. Powiadomili oczywiście przyjaciół, że wracają już w piątek na co Hermiona pokiwała głową entuzjastycznie.
- Tak, wreszcie stąd wyjdziemy! Będę musiała odwiedzić bibliotekę. W końcu trzeba jakoś odrobić te stracone punkty... - zaczęła Hermiona. Fred uśmiechną się.
- Spokojnie odrobimy, a teraz chodź po ciasteczka - powiedział wesoło. Miona poszła zaraz za nim w duchu licząc już książki, które będzie miała wypożyczyć, aby nadrobić zaległości. Oczywiście mogła to robić tutaj, ale samo to miejsce ją przybijało, a zresztą ważniejsza było zdrowie Alicja.
Gdy podeszli do lady okazało się, że ciasteczka trzeba przynieść ze spiżarni, która jest na samym dole. Fred zaofiarował się, że przyniesie je, a Hermiona, że z nim pójdzie. Powiedzieli jeszcze przyjaciołom, że zaraz wracają i ruszyli na dół po schodach.
Spiżarnia okazała się naprawdę dużym miejscem z wszelkimi słodkościami. Fred zostawił drzwi lekko uchylone i razem z szatynką podeszli do jednej z szafek i zaczęli brać ciastka. Ni stąd ni zowąd usłyszeli trzask i jak się okazało... Drzwi się zatrzasnęły. Rzucili się na nie w panice, ale to nic nie dało. Różdżki zostały na górze bo nie były im potrzebne. Hermiona skuliła się w kącie.
- Wiesz o jest chyba coś w rodzaju wielkiej zamrażalki - mruknęła szatynka. Fred nie pytając się nawet co oznacza zamrażalka doskoczył do niej i przytulił ją do siebie.
- Zaraz ktoś zobaczy, że jeszcze nas nie ma i przyjdą tutaj sprawdzić co się stało. No już, nie martw się! - powiedział wesoło i połaskotał dziewczynę w policzek.
- Tak, wreszcie stąd wyjdziemy! Będę musiała odwiedzić bibliotekę. W końcu trzeba jakoś odrobić te stracone punkty... - zaczęła Hermiona. Fred uśmiechną się.
- Spokojnie odrobimy, a teraz chodź po ciasteczka - powiedział wesoło. Miona poszła zaraz za nim w duchu licząc już książki, które będzie miała wypożyczyć, aby nadrobić zaległości. Oczywiście mogła to robić tutaj, ale samo to miejsce ją przybijało, a zresztą ważniejsza było zdrowie Alicja.
Gdy podeszli do lady okazało się, że ciasteczka trzeba przynieść ze spiżarni, która jest na samym dole. Fred zaofiarował się, że przyniesie je, a Hermiona, że z nim pójdzie. Powiedzieli jeszcze przyjaciołom, że zaraz wracają i ruszyli na dół po schodach.
Spiżarnia okazała się naprawdę dużym miejscem z wszelkimi słodkościami. Fred zostawił drzwi lekko uchylone i razem z szatynką podeszli do jednej z szafek i zaczęli brać ciastka. Ni stąd ni zowąd usłyszeli trzask i jak się okazało... Drzwi się zatrzasnęły. Rzucili się na nie w panice, ale to nic nie dało. Różdżki zostały na górze bo nie były im potrzebne. Hermiona skuliła się w kącie.
- Wiesz o jest chyba coś w rodzaju wielkiej zamrażalki - mruknęła szatynka. Fred nie pytając się nawet co oznacza zamrażalka doskoczył do niej i przytulił ją do siebie.
- Zaraz ktoś zobaczy, że jeszcze nas nie ma i przyjdą tutaj sprawdzić co się stało. No już, nie martw się! - powiedział wesoło i połaskotał dziewczynę w policzek.
Nie siedzieli w spiżarni długo, ponieważ harłaczka pracująca w kawiarni przypomniała sobie o tym, że nie powiadomiła ich o ewentualnych konsekwencjach jeśli zostawią klucz w drzwiach. Harry i Ron zeszli z nią razem i jakież było ich zdziwienie kiedy zobaczyli Hermionę i Freda przytulających się do siebie.
- Sam sobie tu posiedzieć pół godziny to zobaczmy czy będzie ci tak gorąco - prychnęła Hermiona na widok niemego pytania Rona. Ten tylko wzruszył ramionami i wybuchł śmiechem razem z Harrym.
Najlepszym wydarzeniem, które zaszło to oczywiście było pogodzenie się Alicji i Benjamina. Postanowili, że dadzą sobie trochę czasu i póki co są przyjaciółmi, ale Miona w to nie wierzyła. Oboje spoglądali na siebie z taką miłością... Hermiona z uśmiechem na twarzy zasnęła. Już jutro miała wrócić do Hogwartu i choć siała tam rządy Umbridge co chwilę wymyślając coraz to kolejne dekrety szatynka była szczęśliwa. Zresztą za kilka dni miał się odbyć mecz ze ślizgonami, a Hermiona chciała dopingować swoich przyjaciół. Szczególnie Freda.
Rudowłosy chłopak okrył ją kocem i pocałował czule w czoło. Ach, ta cudowna Hermiona. I jak jej tu nie kochać?
- HERMIONA?! FRED?! ALICJA?! - tłum Gryfonów rzucił się na trójkę przyjaciół bardzo szczęśliwych, że opuścili Świętego Munga. Jak szatynka zauważyła Pokój Wspólny był przygotowany do imprezy z okazji ich powrotu. Hermiona, która nadal pamiętała poprzednią balangę miała ochotę stamtąd uciec, ale nie chciała robić nikomu przykrości. Włożyli wysiłek w organizowanie dekoracji więc powinna być im wszystkich wdzięczna. Po powitaniu zaszyła się w kąciku sali i zaczęła gapić się beznamiętnie na tańczące pary. Lavender i Ron królowali na parkiecie. Wymachiwali rękoma i nogami tak mocno, że inni uciekali przed nimi w popłochu. Hermiona dostrzegła nawet Alicję wychodzącą z Pokoju. Ich spojrzenia skrzyżowały się na chwilę, a szatynka puściła oko Ali. Gryfonka uśmiechnęła się. Bez tony makijażu wyglądała o wiele lepiej. George i Desiree również wariowali na parkiecie. Ginny bawiła się ze swoim chłopakiem Michaelem, a Harry patrzył się na nich wilczym wzrokiem z drugiego końca sali. Westchnęła. Postanowiła sobie, że poczeka jeszcze kilka minut, a potem wymknie się do swojego dormitorium. Najwyżej powiem, że boli mnie głowa, pomyślała. W tej samej chwili zaczęła lecieć wolna muzyka. Ludzie poschodzili z parkietu i pozostało na nim nie wiele osób. Przy Hermionie pojawił się nagle Fred z tym swoim cudownym, łobuzerskim uśmiechem na twarzy. Wyciągnął dłoń, a szatynka bez wahania ujęła ją. Była to chyba najpiękniejsza chwila jaką do tej pory przeżyła. Znajdowała się w ramionach Freda i niczego więcej jej nie było trzeba. Nie zawracała nawet uwagi na osoby, które cicho pogwizdywały, gdzieś obok. Kołysali się powoli w takt muzyki jak zahipnotyzowani.
Niestety ta chwila nie mogła trwać wiecznie. Usłyszała głos Harry'ego, że zbliża się tu Umbridge i McGonagall więc trzeba było się ewakuować. Gryfoni jak z wystrzeleni z procy zaczęli się krzątać po pokoju. W mig znikły wszystkie dekoracje, a butelki po Piwie Kremowym i innych zostały schowane w ogromnym pudełko. Te z kolei zostało przeniesione do dormitorium bliźniaków. Kilka osób przebrało się w piżamy i z książką w ręku położyły się na kanapie lub usiadły obok kominka. Reszta ulotniła się jak najszybciej do swoich pokoi. Wielkie było zdziwienie Wielkiego Inkwizytora Hogwartu kiedy zobaczyła, że nic się tam nie dzieje. Wyszła wściekła, a McGonagall z triumfem uśmiechnęła się do Hermiony i Freda schowanych pod stołem. Nie zdążyli dojść na górę więc bez zbędnych ceregieli schowali się właśnie tam. Po wyjściu nauczycielki Hermiona wybuchła śmiechem. Rudowłosy również. Zapomniał o stole i wyprostował się. Jęknął natychmiast, a szatynka zachichotała.
- Oj Fred, Fred...
- Sam sobie tu posiedzieć pół godziny to zobaczmy czy będzie ci tak gorąco - prychnęła Hermiona na widok niemego pytania Rona. Ten tylko wzruszył ramionami i wybuchł śmiechem razem z Harrym.
Najlepszym wydarzeniem, które zaszło to oczywiście było pogodzenie się Alicji i Benjamina. Postanowili, że dadzą sobie trochę czasu i póki co są przyjaciółmi, ale Miona w to nie wierzyła. Oboje spoglądali na siebie z taką miłością... Hermiona z uśmiechem na twarzy zasnęła. Już jutro miała wrócić do Hogwartu i choć siała tam rządy Umbridge co chwilę wymyślając coraz to kolejne dekrety szatynka była szczęśliwa. Zresztą za kilka dni miał się odbyć mecz ze ślizgonami, a Hermiona chciała dopingować swoich przyjaciół. Szczególnie Freda.
Rudowłosy chłopak okrył ją kocem i pocałował czule w czoło. Ach, ta cudowna Hermiona. I jak jej tu nie kochać?
* * *
- HERMIONA?! FRED?! ALICJA?! - tłum Gryfonów rzucił się na trójkę przyjaciół bardzo szczęśliwych, że opuścili Świętego Munga. Jak szatynka zauważyła Pokój Wspólny był przygotowany do imprezy z okazji ich powrotu. Hermiona, która nadal pamiętała poprzednią balangę miała ochotę stamtąd uciec, ale nie chciała robić nikomu przykrości. Włożyli wysiłek w organizowanie dekoracji więc powinna być im wszystkich wdzięczna. Po powitaniu zaszyła się w kąciku sali i zaczęła gapić się beznamiętnie na tańczące pary. Lavender i Ron królowali na parkiecie. Wymachiwali rękoma i nogami tak mocno, że inni uciekali przed nimi w popłochu. Hermiona dostrzegła nawet Alicję wychodzącą z Pokoju. Ich spojrzenia skrzyżowały się na chwilę, a szatynka puściła oko Ali. Gryfonka uśmiechnęła się. Bez tony makijażu wyglądała o wiele lepiej. George i Desiree również wariowali na parkiecie. Ginny bawiła się ze swoim chłopakiem Michaelem, a Harry patrzył się na nich wilczym wzrokiem z drugiego końca sali. Westchnęła. Postanowiła sobie, że poczeka jeszcze kilka minut, a potem wymknie się do swojego dormitorium. Najwyżej powiem, że boli mnie głowa, pomyślała. W tej samej chwili zaczęła lecieć wolna muzyka. Ludzie poschodzili z parkietu i pozostało na nim nie wiele osób. Przy Hermionie pojawił się nagle Fred z tym swoim cudownym, łobuzerskim uśmiechem na twarzy. Wyciągnął dłoń, a szatynka bez wahania ujęła ją. Była to chyba najpiękniejsza chwila jaką do tej pory przeżyła. Znajdowała się w ramionach Freda i niczego więcej jej nie było trzeba. Nie zawracała nawet uwagi na osoby, które cicho pogwizdywały, gdzieś obok. Kołysali się powoli w takt muzyki jak zahipnotyzowani.
Niestety ta chwila nie mogła trwać wiecznie. Usłyszała głos Harry'ego, że zbliża się tu Umbridge i McGonagall więc trzeba było się ewakuować. Gryfoni jak z wystrzeleni z procy zaczęli się krzątać po pokoju. W mig znikły wszystkie dekoracje, a butelki po Piwie Kremowym i innych zostały schowane w ogromnym pudełko. Te z kolei zostało przeniesione do dormitorium bliźniaków. Kilka osób przebrało się w piżamy i z książką w ręku położyły się na kanapie lub usiadły obok kominka. Reszta ulotniła się jak najszybciej do swoich pokoi. Wielkie było zdziwienie Wielkiego Inkwizytora Hogwartu kiedy zobaczyła, że nic się tam nie dzieje. Wyszła wściekła, a McGonagall z triumfem uśmiechnęła się do Hermiony i Freda schowanych pod stołem. Nie zdążyli dojść na górę więc bez zbędnych ceregieli schowali się właśnie tam. Po wyjściu nauczycielki Hermiona wybuchła śmiechem. Rudowłosy również. Zapomniał o stole i wyprostował się. Jęknął natychmiast, a szatynka zachichotała.
- Oj Fred, Fred...
______________________________________
Kolejny rozdział. Trochę krótki, ale nie wiedziałam co tam mogłabym jeszcze wcisnąć więc dałam sobie spokój. Czy ktoś z was oglądał serial Zaklinacz Dusz? Odkryłam ostatnio i po prostu się w nim zakochałam. Główna aktorka - Jennifer - strasznie przypomina mi Ninę Dobrev O.o Przez te włosy. Też chcę takie! Jak tam kochani wakacje? Ja siedzę w domu oglądam, śpię i jem. Powiem wam, że te wakacje są jakieś takie cholernie nudne. Sama nie wiem czemu :/ Dobra, nie zanudzam dalej. Idę oglądać Zaklinaczkę. Kolejny rozdział już niedługo jako iż mam napisanych kilka w zapasie :)
Pozdrawiam.
świetny rozdział :D Fajny pomysł z tą spiżarnią, ale mogłaś to bardziej rozbudować. Ale to nic. Czekam na następne r.
OdpowiedzUsuńWiem, wiem mogłam, ale nie chciałam już mieszać XD Jak już skończyłam pisać rozdział to go nie ruszałam i teraz w sumie jak tak patrze to takie no dziwne! No, ale już trudno. Może jak będę poprawiać rozdziały to coś dopiszę. Dziękuję za komentarz, pozdrawiam cieplutko!
Usuńbardzo mi się podoba :) czekam na kolejny rozdział! :3
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę :) Następny już niedługo.
Usuńkocham twojego bloga ♥ jest cudooowny ♥
OdpowiedzUsuńFred i Hermiona, dla mnie to para idealna, a ty umiesz napisać to wszystko tak, że cała się rozpływam z wrażenia ♥ słodkie, gdy znaleźli się sami w tej spiżarni, kiedy Fred ją wspierał, i wtedy kiedy tańczyli, czułam, że rozpływam się jeszcze bardziej ♥
rozdział wspaniały, świetnie piszesz, masz duży dobór słów, i umiesz napisać tak aby wszystko wyszło jak cud, miód i orzeszki ♥ masz talent i nie zmarnuj go ;) nie każdy dostaje talent do pisania, tylko nieliczni.
jeden z najlepszych blogów jakich to tej pory czytałam.
Jeśli chcesz możesz, wpaść do mnie :) też piszę o Fremione.
Pozdrawiam i oczywiście czekam na następny rozdział ♥
Jejku, dziękuje za tak budujący komentarz. Bardz mi miło. ;)
UsuńPozdrawiam ciepło.