Nadszedł piątek. Po raz pierwszy, Hermiona była zadowolona, że jest weekend. Miała po dziurki w nosie ciągłego przypominania o SUMach i tych wszystkich prac domowych. Można by pomyśleć, że szatynka jest chora. Taką hipotezę postawił by każdy kto bardzo dobrze zna Mionę i jej zamiłowanie do nauki. Ale to chodziło o coś innego. A raczej o kogoś innego. O Freda Weasleya, tego zabawnego i wspaniałego chłopaka, który wywoływał uśmiech na jej twarzy. Lecz ostatnio to się nieco zmieniło. Hermiona cały czas nurtowała sprawa z Alicją. Freddie chodził z nią wszędzie. Tak, jakby był jej niańką . Desiree obiecała jej, że spróbuje coś wyciągnąć od Katie Bell, ale poszła na randkę z Jackiem Stevensem, krukonem z szóstego roku, i nie zanosiło się, aby szybko wróciła. Drzwi do dormitorium chłopców otworzyły się nagle, a w progu stanęli Ron i Harry.
- Ja idę na szlaban u Umbridge, a Ron na przesłuchanie drużyny Gryfonów. Chce zostać obrońcą - odparł Harry klepiąc Ronalda po plecach. Rudowłosy popatrzył się na Hermionę oczekując, że go za pewne wyśmieje, ale ona stwierdziła, że to całkiem dobry pomysł i zapytała czy mogła by mu kibicować na trybunach. Chłopak z (wielką ulgą w głosie) zgodził się na taką propozycję. We dwójkę odprowadzili Harry'ego pod gabinet Umbirdge, i ruszyli na zalane słońcem błonia. Po drodze ucięli sobie pogawędkę na temat nauczycielki od Obrony przed Czarną Magią. Hermiona dowiedziała się jakich metod wychowawczych używa Dolores Jane Umbridge.
- A to krowa! Dlaczego Harry mi o tym nie powiedział? - zapytała zbulwersowana. Doszli właśnie na stadion Quidditcha, gdzie stała już Alicja, Angelina i Kathleen rycząc ze śmiechu. Hermiona rzuciła im zniesmaczone spojrzenie, szczególnie Alicji, która w obecności Freda wyła jak bóbr, a gdy go nie było śmiała się w najlepsze. Miona pożegnała się z Ronem, uprzednio życząc mu szczęścia po czym zajęła miejsce na trybunach. Usadowiła się wygodnie na jednym z siedzeń i dla zabicia czasu wyciągnęła pracę domową z Transmutacji.
* * *
Fred nakładał właśnie swój strój, gdy spostrzegł, że George mu się intensywnie przygląda. Tak intensywnie, że bez problemu mógłby wywiercić dziurę w jego brzuchu. Rudowłosy popatrzył się na niego zdumiony.
- O co ci chodzi? - zapytał w końcu siląc się na beztroski ton.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi ze Spinnet? Łazisz z nią wszędzie i wycierasz jej nos chusteczką! Może zostałeś jej opiekunką, co? - w głosie Georga było zdecydowanie za dużo jadu. Nigdy nie zwracał się tak do swojego brata - bliźniaka, więc nie ma się co dziwić, że Fred stanął wryty jak słup soli.
- A co cię to interesuje braciszku? Hmm...? - zapytał po krótkiej pauzie.
- A interesuje bo jeszcze w Kwaterze Głównej wzdychałeś do Hermiony i taki zazdrosny o Kruma byłeś, a teraz znowu się z nią kłócisz. Ty w ogóle masz zamiar ją przeprosić? - odparł wojowniczo George. Fred dopiero teraz sobie przypomniał, że miał wymyślić plan, aby Miona mu wybaczyła, ale kompletnie o tym zapomniał.
- Zajmij się swoimi sprawami, a nie mieszasz się w cudze - mruknął w końcu, wziął do ręki miotłę i wyszedł z pomieszczenia trzaskając głośno drzwiami. George westchnął przeciągle po czym usiadł na jednej z ławek. Ta cała rozmowa była bez sensu. Nie chciał się kłócić z bratem, ale nie mógł już znieść tego co on wyprawia. Będę musiał porozmawiać z Hermioną, pomyślał. W tej samej chwili do szatni wpadła Angelina.
- George, ile mamy na ciebie jeszcze czekać? - krzyknęła zbulwersowana. Rudowłosy wstał i chwycił swoją miotłę.
- Właśnie miałem wychodzić - odparł. Johnson machnęła tylko zniecierpliwiona ręką i wyszła z szatni, a zaraz po niej George.
* * *
Nabór do drużyny Gryfonów trwał dobre dwie godziny. Hermiona przez ten czas zdążyła zapisać trzy stopy pergaminu dla profesor McGonagall i dwie dla Pamony Sprout. Nie to, że nie lubiła Quidittcha. Wręcz przeciwnie. Lubiła tą grę, ale nabór był wyjątkowo nudny. Tak więc jego koniec przyjęła z wielką ulgą. Ron oczywiście został obrońcą i z tej okazji Gryfoni postanowili urządzić imprezę w Pokoju Wspólnym. Hermionie nie bardzo chciało się w niej uczestniczyć, ale Ron był jej przyjacielem więc zrobiła to tylko ze względu na niego. Usadowiła się wygodnie na kanapie w Pokoju Wspólnym i wzięła jedno kremowe piwo. Jakiś chłopak z siódmej klasy rzucił zaklęcie wyciszające na salon i włączył muzykę. Zabawa nieźle się rozkręciła, bo już po chwili na środku pokoju zrobiono parkiet. Większość Gryfonów weszła na środek i zaczęła wymachiwać dziko rękoma. Hermiona upiła kolejny łyk piwa. Gotowa była czmychnąć do dormitorium, ale rozmyśliła się, gdy zobaczyła Freda i Alicję tańczących razem. Ogarnęła ją taka złość, że trudno to sobie wyobrazić. Miała ochotę podejść i uderzyć Freda, ale od zrobienia takiej głupoty uratował ją Ron. Zaciągnął ją na środek i zaczął się bujać we wszystkie strony. Miona miała ochotę zapaść się pod ziemię. Zatańczyła z nim, a gdy piosenka się skończyła uciekła jak najdalej od rudzielca. Stanęła w kącie, gdzie znajdował się stół z jedzeniem i piciem. Nie wiele myśląc wypiła (całą!) butelkę Ognistej Whisky. A później to już chyba łatwo jest się domyślić. Weszła na stół i zaczęła tańczyć. Na szczęście skończyło się tylko na tym bo w porę zainterweniował Harry i Desiree, którzy właśnie weszli do Pokoju Wspólnego. Wybraniec zdjął ją ze stołu i położył troskliwie na kanapie.
- Takiej Hermiony to ja jeszcze nie znałem - mruknął kręcąc z politowaniem głową. - Ale zastanawia mnie po co się upiła. Przecież do niej to nie podobne. Blondynka od razu znała powód. Właśnie zobaczyła Freda i Alicję wtulonych w siebie. Chwała Merlinowi, że Hermiona tego nie widziała bo chyba wydrapała by im oczy.
* * *
Następnego dnia szatynka obudziła się z potwornym bólem głowy. Próbowała sobie przypomnieć co robiła wczoraj ale bez skutecznie. Spojrzała więc na zegarek, który wskazywał godzinę dwunastą. Nie możliwe, że tyle spałam, pomyślała. Wstała i odsunęła kotary. Łóżko Desiree stało całkiem puste a okno otwarte na roścież. Promienie słońca zaczęły razić Hermionę w oczy to też zamknęła okno po czym skierowała się do łazienki. Właśnie była w trakcie mycia kiedy ktoś zaczął walić w drzwi. Hermionę rozsadził taki ból, że miała ochotę zrobić krzywdę osobie, która chciała rozsadzić drzwi. Tą osobą okazał się nikt inny jak Desiree.
- Widzę, że się obudziłaś - powiedziała blondynka uśmiechając się ciepło, gdy tylko zobaczyła szatynkę.
- Możesz nie mówić tak głośno? Głowa mi pęka - poprosiła błagalnie szatynka. W odpowiedzi jej przyjaciółka dała jej flakonik do ręki z jakimś fioletowym płynem. Hermiona zmarszczyła nos - nie kojarzyła te substancji.
- No pij, to eliksir na kaca. Gwarantuję, że jak to wypijesz poczujesz się znacznie lepiej. Miona nie zastanawiając się długo wypiła zawartość buteleczki jednym haustem. Płyn był strasznie gorzki i śmierdział okropnie ale już po chwili szatynka poczuła się lepiej, a straszny ból głowy zelżał.
- Dzięki Dess. A, że się tak zapytam, skąd to masz? - zapytała Hermiona. Blondynka popatrzyła się na nią nie pewnie i odwróciła wzrok. Brązowooka zmroziła ją wzrokiem.
- Mam nadzieję, że to nie jest od tego zdrajcy prawda? - mruknęła Miona cała czerwona na twarzy. Desiree spuściła wzrok.
- No pięknie. A powiesz mi chociaż co się wczoraj wydarzyło? Bo nie pamiętam za bardzo.
- No w sumie to nie wiem za dużo. Przyszłam w momencie kiedy tańczyłaś na stole...
- CO ROBIŁAM?!
- No, tańczyłaś na stole bo wychlałaś całą butelkę Ognistej Whisky. Ja przyszłam akurat z Harrym i jak cię zobaczyliśmy to on cię zdjął z tego stołu. Trochę się stawiałaś, ale jednak położyłaś się na kanapie i zasnęłaś. Szczerze mówiąc to nawet bardzo dobrze, bo do pokoju wparowała McGonagall. Zaczęła wrzeszczeć o nieodpowiedzialności nas wszystkich, a szczególnie twojej, bo Ron poszedł wcześniej do swojego dormitorium. No i na Freda, bo to on przyniósł alkohol i dała wam szlaban.
- Co, ale za co? - mruknęła zbulwersowana.
- Za nie odpowiedzialność, tak powiedziała.
- Spośród wszystkich osób zebranych w salonie dostałam szlaban tylko ja i ten zdrajca?
- Tak, jakby. Bo przecież nie dałaby szlabanu nam wszystkim, ale w zamian odjęła nam sześćdziesiąt punktów - mruknęła Desiree. Hermiona opadła ciężko na łóżko.
- A, o której ten szlaban? - zapytała martwym głosem.
- O osiemnastej - odparła blondynka. Miona westchnęła. Dobrze chociaż, że u McGonagall, a nie u Umbridge, prawda? Jak to mówią mugole: lepszy rydz niż nic.
- No, wstawaj Hermiono. Zaraz będzie obiad.
- Dobra, dobra - mruknęła niechętnie. Wstała i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej niebieski sweter i brązowe rurki, a następnie skierowała się do łazienki aby się przebrać. Zajęło jej to nie całe dziesięć minut.
- Hej, Miona ale mam nadzieję, że chociaż podziękujesz Fredowi. - mruknęła Desiree. Szatynka doskonale wiedziała, że ma racje. Są w kłótni czy nie są powinna mu podziękować. No i kto wie, może się w końcu pogodzą?
- Dzięki Dess. A, że się tak zapytam, skąd to masz? - zapytała Hermiona. Blondynka popatrzyła się na nią nie pewnie i odwróciła wzrok. Brązowooka zmroziła ją wzrokiem.
- Mam nadzieję, że to nie jest od tego zdrajcy prawda? - mruknęła Miona cała czerwona na twarzy. Desiree spuściła wzrok.
- No pięknie. A powiesz mi chociaż co się wczoraj wydarzyło? Bo nie pamiętam za bardzo.
- No w sumie to nie wiem za dużo. Przyszłam w momencie kiedy tańczyłaś na stole...
- CO ROBIŁAM?!
- No, tańczyłaś na stole bo wychlałaś całą butelkę Ognistej Whisky. Ja przyszłam akurat z Harrym i jak cię zobaczyliśmy to on cię zdjął z tego stołu. Trochę się stawiałaś, ale jednak położyłaś się na kanapie i zasnęłaś. Szczerze mówiąc to nawet bardzo dobrze, bo do pokoju wparowała McGonagall. Zaczęła wrzeszczeć o nieodpowiedzialności nas wszystkich, a szczególnie twojej, bo Ron poszedł wcześniej do swojego dormitorium. No i na Freda, bo to on przyniósł alkohol i dała wam szlaban.
- Co, ale za co? - mruknęła zbulwersowana.
- Za nie odpowiedzialność, tak powiedziała.
- Spośród wszystkich osób zebranych w salonie dostałam szlaban tylko ja i ten zdrajca?
- Tak, jakby. Bo przecież nie dałaby szlabanu nam wszystkim, ale w zamian odjęła nam sześćdziesiąt punktów - mruknęła Desiree. Hermiona opadła ciężko na łóżko.
- A, o której ten szlaban? - zapytała martwym głosem.
- O osiemnastej - odparła blondynka. Miona westchnęła. Dobrze chociaż, że u McGonagall, a nie u Umbridge, prawda? Jak to mówią mugole: lepszy rydz niż nic.
- No, wstawaj Hermiono. Zaraz będzie obiad.
- Dobra, dobra - mruknęła niechętnie. Wstała i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej niebieski sweter i brązowe rurki, a następnie skierowała się do łazienki aby się przebrać. Zajęło jej to nie całe dziesięć minut.
- Hej, Miona ale mam nadzieję, że chociaż podziękujesz Fredowi. - mruknęła Desiree. Szatynka doskonale wiedziała, że ma racje. Są w kłótni czy nie są powinna mu podziękować. No i kto wie, może się w końcu pogodzą?
________________________________________
Cześć, kochani! Przepraszam, że dodaję tak późno, ale wcześniej nie miałam za bardzo czasu. Rozdział krótki jak widać ale postaram się aby następny był dłuższy. Błędów też jest pewnie sporo ale poprawie je wszystkie jutro/po jutrze więc proszę nie zrażajcie się xd. Jak wam minęły walentynki i dzień singla? ;D Mam nadzieję, że spędziłyście miło ten czas i nikt się nie smucił. Rozdział dedykuję Adzie von Syriusz Black (nie wiem czy dobrze to odmieniłam). Miło, że czytasz moje wypociny ;)) Na dzisiaj to tyle.
Całuję.
Całuję.
No ładnie, upita Hermiona. :D
OdpowiedzUsuńCo to było?! Fred przytulający się do Alicji?!
Mam nadzieję, że to wyjaśni się w następnym rozdziale.
Swoją drogą... Jak ja wytrzymam do następnego rozdziału? ^_^
Bardzo mi się pododoba, jak zwykle z resztą. *w*
Nie rozpisuję się, bo moją opinię już znasz. - kocham Twojego bloga. <3
Pozdrawiam. <3
Och i dziękuję za dyedykację. Na początku nie zauważyłam. <3
UsuńTo prawda, czytam. Ale nie wypociny. :))
Wierzę w Ciebie, że wytrzymasz. Swoją drogą 17 rozdział mam już napisany tylko muszę go przejrzeć, a ostatnio mam strasznego lenia ;P.
UsuńCałuję. ;*
Nie głupi Fred! Niech ta Alicja się od niego odczepi no!
OdpowiedzUsuńTo było dobre Hermiona się upiła i tańczyła na stole :D
Niech oni się wreszcie pogodzą!
Notka genialna! Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział
Miona Granger
Ja też bym ich najchętniej już pogodziła ale to jeszcze za wcześnie. ; )
UsuńPozdrawiam ;*
Rozdział jak zawsze świetny !! Zastanawia mnie dlaczego Fred tak łazi za tą Alicją ? No i nieźle upita Miona hah no czekam na nowość xD
OdpowiedzUsuńno o co chodzi z tą Alicją? myślę i myślę i nic mi logicznego do głowy nie przychodzi.. Hermiona i Ognista, uwielbiam to połączenie :p i szlaban :D jakie do niepodobne do Panny Granger ;) świetny rozdział, czekam na nowość ;)
OdpowiedzUsuńOch, ja też uwielbiam to połączenie. ;)
UsuńPozdrawiam.
dalej nie wiem o co chodzi z Alicją, ale mam nadzieję, że niedługo się dowiem. szlaban? wyczuwam, że będzie się dziać xD
OdpowiedzUsuńOj, będzie, będzie xd
UsuńŚciskam ;D
Będzie się działo na szlabanie...*-*
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać *-*
Fred i Alicja... UGH
Mam nadzieję, że będzie nimi dobrze :D
CUDO <3
Pozdrawiam, czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie na nowy rozdział <3
~Clar<3
Jej *.* Świetne ! ;* Upita Hermiona - me gusta. :D Czekam na NN. ;* Pozdrawiam. <3
OdpowiedzUsuńZgadzam się, ze wszystkimi komentarzami powyżej. Sama nie wiem co mogę do tego dodać. Świetnie i tyle. Czekam na więcej. Życzę mnóstwa weny i pozdrawiam. :*
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham cię za taką Hermionę! Wszystko jest super. Zaciekawiła mnie rozmowa z Georgem. Zarumienił się i dzięki chyba wiem do czego zmierzasz. Dalej nie wiem co z tą Spinnet. No i będzie szlaban z Fredem <3 Nie mogę się już doczekać. Pisz szybciej. Całuję, ściskam, życzę weny i co tam jeszcze ;D
OdpowiedzUsuńValerie`
Jejku, miło słyszeć XD Co do tego Georga to może, sama zobaczysz czy twoja teoria była trafna.
UsuńPozdrawiam .
Świetny rozdział. Pisz szybciej :)
OdpowiedzUsuń~Kim
Dziękuje : )
UsuńSiemka :)
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga, ale jakoś nie komentuję (zołza :C) Tak pomyślałam, że skomentuję wreszcie :)
Świetnie piszesz *.* Uwielbiam Twoje opowiadanie.
Życzę weny i czekam na nową notkę :D
Jeśli chcesz zobaczyć co produkuje mój zryty czerep to zapraszam na http://story-by-moony.blogspot.com/