Fred szybko uciekał przed Hermioną. Omijał bardzo zwinnie wszystko co stawało mu na drodze. Biegł już tak siódme okrążenie wokół stołu, kiedy George podstawił mu nogę i runął jak długi na podłogę. Hermiona próbowała wyhamować, ale nie zdążyła i upadła na Freda przygniatając go całym ciałem.
- Wow, Miona nie wiedziałem, że na mnie lecisz - powiedział ze złośliwym uśmiechem na co Ginny zawyła jeszcze głośniej płacząc już ze śmiechu. Fred widząc, że jego przyjaciółka jest wściekła postanowił ją jeszcze bardziej zdenerwować. Złapał ją mocno w pasie i przeturlał się tak, że teraz on był nad brązowooką.
- I jak wygodnie ci? - spytał Freddie z szelmowskim uśmiechem. Hermiona zła do najwyższych granic możliwości walnęła go w krocze. Biedak aż się ugiął. Tym czasem Miona czmychnęła szybko. Ginny (o ile to możliwe) ryknęła jeszcze głośniej, a chwilę później zawtórował jej George. Fred, gdy tylko stanął na nogi, zrobił minę wściekłego nosorożca. Teraz role się odwróciły. Ganiali się tak jeszcze kilka dobrych minut krzycząc w niebo głosy aż dobiegł ich mrożący krew w żyłach głos:
- I jak wygodnie ci? - spytał Freddie z szelmowskim uśmiechem. Hermiona zła do najwyższych granic możliwości walnęła go w krocze. Biedak aż się ugiął. Tym czasem Miona czmychnęła szybko. Ginny (o ile to możliwe) ryknęła jeszcze głośniej, a chwilę później zawtórował jej George. Fred, gdy tylko stanął na nogi, zrobił minę wściekłego nosorożca. Teraz role się odwróciły. Ganiali się tak jeszcze kilka dobrych minut krzycząc w niebo głosy aż dobiegł ich mrożący krew w żyłach głos:
- SZLAMY, ZDRAJCY KRWI W MOIM DOMU! - ryczał portret starej kobiety. Albo wiedźmy. Jak kto woli. Syriusz i Lupin, którzy pojawili się nagle na schodach zeszli szybko i podbiegli do obrazu. We dwójkę złapali za zasłonę, którą szybko zasunęli. Słychać było jeszcze jak postać z portretu wrzeszczy: Wilkołaki w domu moich przodków! Cała czwórka zamarła w bezruchu mając oczy wlepione w obraz, który jeszcze chwilę temu wrzeszczał w niebo głosy.
- No cóż - mruknął ponuro Syriusz. - Właśnie poznaliście moją matkę. Dzieci popatrzyły się na niego z zaskoczeniem. Natomiast Molly zrobiła wściekłą minę.
- Czy wy naprawdę nie macie nic do roboty? - spytała rozzłoszczona. Cała czwórka spuściła głowy czując na sobie groźny wzrok pani Weasley.
- Za karę George i Ginny pomogą mi w kuchni, a Fred i Hermiona pójdą do sklepu kupić wszystko co zapisałam na liście.
- Ale mamo... - mruknął zbulwersowany Geroge.
- I żądnych ale! Macie tu mugolskie pieniądze. Sama bym poszła i kupiła co mi trzeba, ale kompletnie się nie znam na tych banknotach.
- A nie możemy iść na Pokątną? - spytał Fred.
- Nie! Będzie was pilnował Kingsley. Z dala, oczywiście. Inaczej byłoby to podejrzane. Miona westchnęła. Nie miała najmniejszej ochoty iść na te zakupy, a fakt ten pogarszał jeszcze Fred, z którym ją przydzielono. Życie jest ciężkie, pomyślała. Ale zrobili posłusznie to co im kazano. Nałożyli jeszcze buty i wyszli z domu w kompletnej ciszy.
- Fred?
Cisza.
- Fred słyszysz mnie?
Cisza.
- Przestań już się na mnie boczyć!
Cisza.
- Daj już spokój, Fred. Zrobię wszystko tylko się do mnie odzywaj. Chłopak spojrzał na nią i uniósł wysoko rude brwi.
- Wszystko? - spytał uśmiechając się wesoło.
- Może jednak nie wszystko... No dobra - mruknęła zrezygnowana. Rudowłosy wyszczerzył zęby w uśmiechu, a następnie nastawił policzek. Hermiona pokręciła głową z politowaniem po czym cmoknęła rudzielca
- To jak, nie jesteś już na mnie zły? - zapytała uśmiechając się wesoło. Chłopak pokręcił przecząco głową.
- To się cieszę - odparła. Fred złapał ją pod ramię i opowiadając co chwilę różne śmieszne sytuacje z dzieciństwa ruszyli w kierunku targu. Chłopak najwyraźniej nie mógł się powstrzymać bo co chwilę komentował i dotykał wszystkiego co się mu wydawało godne uwagi.
- Fascynujące! - powiedział na widok tańczącej lalki - Jak oni to robią? Przecież to muszą być czary! Sprzedawca spojrzał nieco zdziwiony na Freda i zaczął mruczeć coś co brzmiało podobnie jak: Tracę wiarę w inteligencję dzisiejszej młodzieży.
- Fred! - syknęła mu do ucha, gdy chciał już komentować gadającego misia Puchatka. - Ludzie się na nas gapią! Chodź kupujemy to co mamy kupić i już nas tu nie ma. Rudowłosy uśmiechnął się przepraszająco. Tak więc zaczęli krążyć kupując przeróżne rzeczy do jedzenia. Płatki, warzywa, a nawet duże paczki słodyczy. Po godzinnych zakupach usiedli na ławce i zaczęli sprawdzać czy wszystko kupili.
- Kawa?
- Jest.
- Płatki?
- Są.
- A indyk? - Freddie zanurkował w siatce z zakupami. Po chwili wyjął z torby zamrożonego indyka. Hermiona zaśmiała się na ten widok.
- Czyli wszystko już kupiliśmy. No to wracamy do domu - powiedziała dziewczyna z wyraźną ulgą w głosie.
Freddie wziął listę zakupów do ręki i przejechał po niej palcem.
- O, jest jeszcze post scriptum. Jak kupicie już wszystko co napisałam idźcie na lody, a potem bezpiecznie wracajcie do domu. Oboje uśmiechnęli się do siebie i ruszyli w kierunku lodziarni.
- Jaki smak? - zapytała rudzielca.
- Czekoladowy. A dla ciebie?
- Ten sam. To mój ulubiony - szatynka zaśmiała się perliście i już miała iść zamawiać lody, kiedy Fred pokręcił głową. Spojrzała na niego zaskoczona.
- Ej, to ja jestem facetem więc ja kupię - powiedział buntowniczym tonem.
- A masz mugolskie pieniądze? - zapytała rozbawiona. Oczywiście wiedziała, że nie ma i będzie musiał skapitulować. Fred spojrzał na nią bezradnie. Gryfonka klasnęła w dłonie. Jednak na nic jej to się nie zdało. Fred uparł się, że to on zapłaci bo co mógłby sobie pomyśleć sprzedawca lodów? A wiadomo, że jak Fred sobie coś postanowi to tak łatwo nie odpuści. Hermiona westchnęła z rezygnacją i podała mu pieniądze. Rudzielec zamówił lody i wyszczerzył zęby jak jakiś super-bohater. Dziewczyna pacnęła się otwartą dłonią w czoło. Fred tak ją rozśmieszał nawet jeśli nie miał takiego zamiaru. Kobieta, która za niego wyjdzie będzie szczęściarą - pomyślała przyglądając się z uśmiechem rudowłosemu. I nagle przypomniał jej się dzisiejszy sen. Przecież to on jej się śnił! Była tak zszokowana swoim odkryciem, że nie zauważyła kiedy chłopak wyciągnął rękę, aby podać jej loda przez co umazała się nim. Hermiona odpędziła od siebie wszystkie dotychczasowe myśli. Wzięła loda od Freda i ruszyła na ławkę obok lodziarni. Siedzieli tak zaśmiewając się do łez i jedząc lody, że ludzie, którzy obok nich szli zaczęli się na nich dziwnie patrzeć. I nie było to co najmniej dziwne patrząc na to, że Hermiona o mało nie spadła z krzesła na widok przeróżnych miny pokazywanych przez rudowłosego.
- Jesteś niemożliwy, Fred! - mruknęła ze śmiechem. Rudzielec wyszczerzył zęby w uśmiechu i odgarnął pojedynczy kosmyk włosów, który wymknął się z luźnego kucyka Hermiony. Zaczęli się powoli zbierać targając ze sobą kilkanaście par siatek z żywnością.
- Chodź Hermiono, musimy znaleźć jakąś pustą uliczkę. Dopiero stamtąd teleportujemy się na Grimmauld Place - mruknął. Dziewczyna kiwnęła głową i oboje ruszyli razem szukając miejsca, gdzie będą mogli w spokoju się teleportować. Po drodze dołączył do nich Kingsley.
- Widzę, że już po zakupach - powiedział spoglądając na torby. Ubrany w strasznie rzucający się w oczy niebieski garnitur, bordowe spodnie i mały kapelusik na głowie wyglądał dość zabawnie przez co mugole spoglądali na niego jak na przybysza z kosmosu, a jednak z kobiet zaczęła się przeraźliwie śmiać na jego widok. Kingsley podrapał się po głowie.
- Czy ja się źle ubrałem? - zapytał rozglądając się dookoła.
- Eee... - zaczął Fred, ale dziewczyna walnęła go w ramię i spojrzała na niego ostrzegawczo. Wiedziała, że może powiedzieć coś nie stosownego co może urazić czarodzieja.
- Ubrałeś się dobrze tylko trochę za bardzo kolorowo.
- Kolorowo? Przecież oni się tak ubierają - odparł lekko zmieszany.
- Tak, ale bardziej kobiety. Mężczyźni raczej ubierają się w... No, ciemniejsze kolory. Szczególnie jeśli chodzi o garnitur - powiedziała Hermiona zagryzając wargi aby się nie roześmiać. Dalsza droga minęła im w szybkim tempie. Znaleźli się na jednej z ciemnych uliczek skąd się teleportowali.
* * *
- Wreszcie jesteście! - krzyknęła z ulgą pani Weasley na widok Freda i Hermiony. - A gdzie Kingsley?
- Musiał wrócić do Ministerstwa uporządkować jakieś papiery - mruknął rudowłosy kładąc na stół siatki z zakupami - Co z Ginny i George'em?
- Są w kuchni. Nie uporali się jeszcze ze startą naczyń - powiedziała Molly rozpakowując reklamówki z żywnością. Fred i Hermiona zgodnie pokiwali głowami. Przytrafiło im się o niebo lepsze zajęcie w porównaniu z drugim bliźniakiem i młodą Weasley. Tak więc postanowili, że im trochę pomogą. Weszli do kuchni i im oczom ukazały się dwie ponure twarze łypiące na siebie co chwilę. Szatynka i rudowłosy na ten widok ryknęli niepohamowanym śmiechem.
- I z czego się rżysz? - zapytał zbulwersowany bliźniak.
- Z ciebie braciszku - odparł rudzielec po czym podszedł do zlewu i wziął jeden z talerzy. Hermiona uczyniła to samo, a oni radzi, że ktoś im pomaga i skończą szybciej, uśmiechnęli się. Nie obyło się bez śmiechów i gwizdów, kiedy Fred wziął pianę i strzepnął ją na niczego winną Hermionę. Zabawa trwałaby jeszcze dłużej, gdyby nie pani Weasley wstrząśnięta widokiem kuchni. Szybko wypowiedziała zaklęcie czyszczące, a czwórkę przyjaciół wygoniła na górę biorąc się za przygotowywanie obiadu. Czarodzieje radzi, że nie muszą już zmywać talerzy ruszyli na górę. Wchodząc po schodach zobaczyli Ronalda, który wyglądał jak trup.
- Coś ty robił do tej pory? - zapytała Ginn wstrząśnięta jego widokiem Rudowłosy odpowiedział tylko spałem po czym zszedł na dół za pewne po coś do jedzenia. Hermiona pokręciła z politowaniem głową. Jej przyjaciel był w prost nie przewidywalny.
________________________________________
Nie wiem co myśleć o tym rozdziale. Najpierw mi się podobał, teraz już niezbyt. Ech, kobieta zmienną jest... A wy co myślicie?
Całuję.
Całuję.
Dodałaś nowy rozdział! Szybka jesteś xd Rozdział oczywiście cudowny (jak zawsze zresztą) żadny tam beznadziejny. Miona upadająca na Freda (^^) Ginny płacząca ze śmiechu (; D, zakupy, hahaha i Kingsley! "Spoglądali na niego jak na przybysza z kosmosu" - rozwaliłaś mnie tym. Jednym słowem me gusta ;)
OdpowiedzUsuńCudownie jak zawszee z resztą <3
OdpowiedzUsuńHaha wiedziałam, że ten slub to z Freddim ;d ale jaki z niego dżentelmen ;D u mnie nowość, wiem strasznie szybko http://fremione-niemozliwe-a-jednak.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńGłupoty piszesz jest genialny! Mugolskie zakupy? Ty to masz pomysły! U mnie naraźe brak weny no i nauka...więc chwilowo nie ma nic nowego ale jak coś dodam to dam znać :D
OdpowiedzUsuńwow, naprawdę ciekawy blog i akcja się tak naturalnie rozwija. ah ten Fred <3
OdpowiedzUsuńO rety, jak ja bym chciała umieć tak pisać... Rozdział jak zawsze świetny :), pozdrawiam, życzę weny i zabieram się do czytania kolejnych rozdziałów
OdpowiedzUsuń