Podróż pociągiem była na prawdę przyjemna. Cała siódemka śmiała się w najlepsze z dowcipów Rona, który miał świetne poczucie humoru. Nawet Luna wychyliła się zza Żonglera i (ku wielkiemu zaskoczeniu obecnych w przedziale) sama również zaczęła opowiadać żarty. Co prawda dotyczyły one nargli, albo innych tego typu magicznych stworzeń, ale nazwy ich były tak zabawne, że nie mogli powstrzymać śmiechu.
- N-nie mogę już... Przestańcie... - powiedziała Hermiona między kolejnymi salwami śmiechu.
- Miona ma rację - poparła ją Desi. Przez chwilę w pomieszczeniu było cicho ale nie długo, bo już chwilę później jak jeden mąż ryknęli śmiechem.
- Coś z wózeczka kochani? - spytała starsza kobieta o siwych włosach i niebieskich oczach.Kobieta najwyraźniej uznała, że rzucił ktoś na nich zaklęcie rozweselające bo podała im jakąś małą buteleczkę.
- Och, nie. Nie trzeba proszę pani - powiedział Harry, który jako pierwszy przestał się śmiać. Kupił czternaście sztuk czekoladowych żab, paszteciki no i oczywiście fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta.
- Co wam tak wesoło? - spytał George wchodząc do przedziału.
- Jak widzę skądś mieli Ognistą - powiedział Fred, a Hermiona natychmiast pokręciła głową.
- Och, zapomniałem. Przecież Miona by nigdy do ust nie wzięła alkoholu. To by graniczyło z cudem. Policzki szatynki pokryły się karminowym rumieńcem. Desiree popatrzyła uważnie na Hermionę. Wiedziała już wszystko. Z niej wszystko można było wyczytać jak z księgi. Dziwne, że nikt wcześniej nie zauważył jak ona na niego patrzy. Chcąc zapobiec kłótni blondynka wstała i podeszła do Hermiony.
- Hej, tylko spokojnie. Nie daj się mu sprowokować - szepnęła jej na ucho. Miona spojrzała na nią zaskoczona. Ona już wie, pomyślała licząc do dziesięciu.
- Nic nie piliśmy - powiedziała Desi odciągając uwagę od Hermiony.
- Fred, George poznajcie Desiree Margamout - mruknęła Ginny.
- Bardzo nam miło — powiedział George. Do przedziału wparował nagle Lee Jordan.
-Wszędzie was szukałem! - ryknął chłopak. - Ivan ma do sprzedania... - nagle umilkł pod mrożącym krew w żyłach spojrzeniem Freda.
- No ty my już musimy iść, było miło poznać panienkę no i szkoda, że nie było Ognistej chętnie bym się napił - powiedział George i wyszli.
- Ci dwaj bliźniacy to moi i Rona bracia - wytłumaczyła Ginny. Hermiona naburmuszona usiadła na swoim miejscu i nie odzywała się do nikogo przez resztę drogi. Zabolało ją to co powiedział Fred. Uważał ją tylko za kujonkę i grzeczną poukładaną Hermionę. Ale nie, zmieni się to, pomyślała zaciskając pięści. Pozostała jeszcze Dess, która już o wszystkim wiem. Ale jak? Może przez ten rumieniec. Hermiona za często się przy nim rumieni. Reszta drogi przebiegła w miarę spokojnie. Każdy zajął się sobą i swoimi własnymi myślami więc w przedziale było cicho. Wreszcie godzinę później dojechali na stację Hogsmead. Przebrali się w czarne szaty i wyszli z pociągu. Oczywiście temu wszystkiemu towarzyszył gwar rozmów i podnieconych szeptów.
- Gdzie Hagrid? - zapytał Harry rozglądając się w poszukiwaniu gajowego Hogwartu ale nie ujrzał go.
Zobaczył natomiast Profesor Grubby-Plank w oliwkowo-zielonej szacie.
- Kto to jest ten Hagrid? - Desiree uniosła pytająco brew.
-To jest gajowy w Hogwarcie. Mieszka obok Zakazanego Lasu - powiedziała Hermiona. Weszła do pierwszego wolnego powozu a za nią panna Marmouget.
- Wreszcie w domu...- szepnęła szatynka wyglądając przez okno powozu. Droga do Hogwartu zajęła im nie całe dziesięć minut. Wyszli z powozu i skierowali się w stronę drzwi wejściowych.
- Panno Granger, Margamout do mojego gabinetu - powiedziała profesor Minerwa McGonagall. Ubrana w ciemno niebieską szatę i z ustami ściągniętymi w wąską linię wyglądała dość przerażająco. Dziewczyny w wielkim szoku poszły za nauczycielką. Hermiona była zdziwiona, że McGonagall zna imię nowo poznanej dziewczyny. Weszły za profesorką do jej gabinetu. Całe pomieszczenie wypełniały książki ustawione na półkach, równiusieńko, według alfabetu. Na biurku stało pióro i atrament oraz kilka zwojów pergaminu. Natomiast ściany pokoju były w kolorze beżu.
- Usiądźcie - mruknęła Minerwa wyczarowując dwa krzesła przed biurkiem. - Na pewno zastanawiacie się dlaczego was tu wezwałam. Ale panna Desiree powinna wiedzieć. Hermiona spojrzała zaskoczona na blondynkę, która była w jeszcze większym szoku niż ona sama.
- Och, nie róbcie takich min. Wezwałam was tutaj bo chciałam powiadomić i ustalić kilka rzeczy. Rodzice Marmouget są w Zakonie. Możesz powiedzieć Hermiono, Potterowi i Weasleyowi ale jak nie będzie was nikt podsłuchiwał. Miona uśmiechnęła się i pokiwała głową na znak, że wszystko rozumie.
- Mam też prośbę do ciebie, panno Granger abyś w miarę możliwości oprowadziła, Margamout po Hogwarcie.
- Oczywiście.
- No i na koniec chciałam jeszcze powiedzieć, że będziecie dzieliły razem dormitorium. No to już wszystko, idźcie już. Aha, bym zapomniała. Hasło do wieży Gryffindoru to Mimbulus Mimbletonia - powiedziała wstając - Longbottom, na pewno zapamięta. Dziewczyny mruknęły jeszcze ciche Dowidzenia i wyszły z pokoju.
- Twoi rodzice też są w Zakonie? -zapytała po chwile blondynka. Hermiona zaśmiała się cicho.
- Och, nie. Moi rodzice to mugole. Nie wiedzą co to w ogóle jest - odparła widząc zdziwione spojrzenie koleżanki. - Desi, powiedz mi skąd profesor McGonagall wie, że będziesz w Gryffindorze?
- Na wakacjach Dumbledore na łożył mi taką śmieszną tiarę na głowę i ona powiedziała, że będę właśnie w tym domu.
- No, ale dlaczego w wakacje?
- Hermiono pomyśl, trochę to dziwne, że przepisałam się z Francuskiej szkoły do Hogwartu w piątej klasie. Pewnie nie chciał wzbudzać podejrzeń i tyle - mruknęła. Miona pokiwała w zamyśleniu głową. Desiree miała rację.
- A tak właściwie, to czemu się przeniosłaś? - zapytała szatynka spoglądając uważnie na swoją towarzyszkę o ile nie jest to żadna tajemnica.
- Moi opiek... to znaczy rodzice -szybko się poprawiła. - również przyłączyli się do Zakonu Feniksa i bardzo chcieli pomóc ale tam, gdzie mieszkałam nie było już zadań dla nich więc podjęli decyzję o powrocie do Londynu.
- Rozumiem - powiedziała Hermiona przekraczając próg Wielkiej Sali. Francuska widząc całe pomieszczenie zaniemówiła z wrażenia.
- Och, Papa miał rację tu jest cudownie! - wydukała z lubością przypatrując się różnym ozdobom. Największe wrażenie wywołał na niej jednak zaczarowany sufit pokazujący pogodę na zewnątrz. Miona ze śmiechem patrzyła się na Dess, która zachwycała się Wielką Salą. Gdy przy stole Gryfonów Hermiona, wyłowiła rękę Harry'ego - który machał w ich stronę bardzo energicznie tak, aby ich zauważyły - pociągnęła blondynkę w stronę przyjaciół.
- Ooo... tu jest cudownie! - wybąkała klaskając w dłonie - a koleżanki z dormitorium mówiły mi, że tu jest okropnie.
- No jasne, bo to Hogwart! Ale mówcie czego chciała od was McGonagall -powiedział Harry schylając się tak, aby tylko one mogły go usłyszeć.
- Jeść - zawył Ronald dramatycznym głosem, a ręką zaczął uderzać w stół. Miona spojrzała na niego wzrokiem, którym sam Bazyliszek z Komnaty Tajemnic by się nie powstydził. Szatynka opowiedziała przyjacielowi to o czym rozmawiały z McGonagall a także o tym, że rodzice Desi są w Zakonie.
- Oni też są w Za... - zaczął Ron podniesionym głosem zwracając na siebie uwagę kilku dziewczyn z szóstej klasy.
- Zamknij się! - ryknął Harry razem z Hermioną i panną Marmouget. Rudowłosy spuścił głowę po czym wydukał ciche przepraszam, jego uszy przybrały wściekle czerwony kolor. Nikt nie zdążył jednak powiedzieć czegoś więcej, gdyż do Wielkiej Sali weszła nauczycielka Transmutacji a zaraz za nią tłum pierwszoroczniaków z minami jakby szli na szubienicę. Nagle ktoś zamknął oczy Hermionie a ta już chciała piszczeć ale na szczęście oprawca zamknął jej buzię.
- Hej, to przecież tylko ja - powiedział Fred wciskając się pomiędzy Desi a szatynką. Oczy Miony zwęziły się w malutkie szparki.
- Chcesz żebym zawału dostała? - spytała zdenerwowana.
- No coś ty! Nie miałbym kogo wkurzać - odparł wesoło Freddie szczerząc się jak mugol do sera. = No nie bocz się już na mnie. Miona odwróciła głowę w drugą stronę ale rudowłosy przycisnął dziewczynę do siebie miażdżąc przy tym jej żebra.
- Nie puszczę cię chyba, że nie będziesz się już na mnie wściekać - Dziewczyna miała ochotę powiedzieć będę i nadal tkwić w tym nietypowym uścisku ale plecy tak strasznie ją bolały, że (niestety) musiała kiwnąć głową.
- No i to mi się podoba! - wybąkał wesoło. Miona pokręciła głową z politowaniem. Po Ceremonii Przydziału nadeszła pora na jedzenie. Ron wydał z siebie okrzyk zwycięstwa i rzucił się na kurczaka, który sprawiał wrażenie jakby miał uciec z talerza.
- Ron! - powiedziała Ginny siedząca nie daleko swojego brata. - zachowuj się. Chłopak nic sobie z tego nie zrobił. Machnął lekceważąco ręką i zabrał się za ziemniaki.
- Z kim ja żyję... — mruknął do szatynce ucha Fred. Hermiona zachichotała. Uczta Powitalna również minęła bardzo szybko. Wśród panującego gwaru dało się jeszcze słyszeć jęki, które sygnalizowały, że ktoś się nie najadł do końca. Chyba nie trzeba wspominać, że wśród tych osób był Ronald. Na podest wkroczył Dumbledore. Zaczął (jak co roku z resztą) przypominać o rzeczach zakazanych itp. Wtedy usłyszeli ciche chrząknięcie (yhm.yhm). Przez chwilę wszyscy odwracali się chcąc ujrzeć sprawcę tego zamieszania. Odpowiedź przyszła bardzo szybko, gdyż miejsce, gdzie chwilę wcześniej stał dyrektor zajęła niska kobieta ubrana w przeraźliwie różową szatę i w tym samym kolorze szminką na ustach. Zaczęła mówić do uczniów strasznie przesłodzonym głosem. Gdy skończyła Hermiona była cała czerwona.
- Coś się stało? - zapytał z troską Fred wpatrując się uważnie w Hermionę.
- Och, tak. Wszystko oprócz tego, że Ministerstwo zaczyna mieszać się w sprawy Hogwartu. - to powiedziawszy wstała i zaczęła wołać pierwszorocznych. Natomiast jej przyjaciele spojrzeli po sobie zdziwieni.
- Ron, Desiree chodźcie tu! - ryknęła Hermiona władczym tonem. Oboje pospiesznie wstali i ruszyli za przyjaciółką. Natomiast Fred wpatrywał się z błyskiem w oku w Hermionę, która usiłowała poustawiać pierwszaków w pary.
- Ach, ta Miona - mruknął pod nosem rudowłosy i razem z Lee oraz George'em wyszli z Wielkiej Sali.
________________________________________
Cześć i czołem! Dodaję notkę bo mam dobry humorek ;D. Poprawiłam Fizykę więc z czystym sercem wstawiam ten rozdział ;) Co by tu jeszcze? A tak, chciałam podziękować wszystkim komentujących i zadedykować tę notkę; Loony, Klaudii, dauntless killijoy, mey bi no i oczywiście Valerie.
No to tyle,
Całuję.
Super. Naprawde mi się podoba. *w*
OdpowiedzUsuńojeej, czuję się zaszczycona dedykacją <3 rozdział jak zwykle cudny, mam podobny problem jak Hermiona - od razu się rumienię i wiadomo o co chodzi...
OdpowiedzUsuńdziękuje za dedykację <3 jak zawsze super. :) coś musi być z tą Dess. Wyczuwam interesujące wydarzenia :3 Pozdrawiam! =*
OdpowiedzUsuńdziękuję za dedykację :) gratuluję poprawionej fizyki! Świetny rozdział, naprawdę :p Desi wydaje mi się być bardzo interesującą postacią ;) juz nie moge sie doczekac nowosci :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa początek dziękuję za dedykację :D hym co tu jeszcze gratuluję zdania fizy :D ja mam problem z chemią :/ jutro zdaję xD No to przejdźmy do rzeczy :D Rozdział świetny, polubiłam Desi :> Hym Freddie jak zawsze słodki i to postanowienie Mionki ciekawe co z tego wyjdzie xD Pisz szybko następny, pozdrawiam i życzę weny nie mogę się doczekać kolejnej notki :D
OdpowiedzUsuńDobra to <3 I gratuluję zdania fizyki :)
OdpowiedzUsuń~Ania.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPoprawiłaś Fizykę? Jestem z ciebie dumna! xd Rozdział świetny (jak zawsze z resztą). Wiesz, że uzależniłam się od twojego opowiadania? Codziennie wchodzę i patrzę czy nie ma nowej notki chociaż i tak wiem, że data jest napisana w kolumnie obok to jednak zawsze mam nadzieję xd.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;-**
Cieszę się, że podoba ci się mój blog. ; *
UsuńRównież pozdrawiam.