Pierwszego Września Kwatera Główna Zakonu Feniksa wyglądała jak tornado. Wszędzie walały się jakieś książki, stare skarpetki, majtki w krówki, papierki po cukierkach i wiele, wiele innych, dziwnych rzeczy. Cały ten bałagan doprowadzał panią Weasley do szału a sprawy nie poprawiali bliźniacy, którzy co chwilę aportowali się z jednego miejsca do drugiego.
- Przestańcie już bo mnie zaraz tu jasna krew zaleje! - ryknęła sapiąc zupełnie jak rogogon węgierski.Bliźniacy i tak sobie nic z tego nie zrobili.
- Kretyni - mruknęła pod nosem Hermiona wchodząc po schodach na górę, rozglądając się uważnie czy nic w pobliżu nie zostawiła. Już stawiała nogę na najwyższy stopień, gdy w tej samej chwili obok niej teleportował się Fred. Zachwiał się nie bezpiecznie do tyłu zahaczając przy tym o Hermione. Szatynka zaskoczona całą sytuacją nie wiele myśląc objęła rudowłosego w pasie. Obojgu bardzo pasowała ta pozycja. Popatrzyli sobie przez chwilę w oczy po czym sturlali się ze schodów. Fred wylądował na Mionie to też miał lżejszy upadek. Odwrotnie miała szatynka, która wylądowała na twardej podłodze, a na dodatek musiała znieść jeszcze ciężar chłopaka.
- Hermiona przepraszam - powiedział po chwili Fred zdając sobie sprawę z sytuacji w jakiej się znalazł.
- Zejdź ze mnie! - ryknęła dziewczyna. Zanim jednak zdążyła obiecać Fredowi rychłą śmierć odezwała się pani Weasley;
- Ruszcie się i nie blokujcie przejścia! Freddie zszedł pospiesznie z przyjaciółki i podał jej rękę. Pogodzili się z nią dwa tygodnie temu i jak dotąd nie pokłócili się ani razu, co było bardzo dobrym znakiem. Więc oczywiste, że nie chciał tego zepsuć. Chodź lubił doprowadzać ją do furii. Wyglądała wtedy na prawdę słodko.Fred klęknął przed nią i ujął jej dłoń po czym przemówił pełnym żalu głosem:
- Och, najpiękniejsza istoto na świecie wybacz za tę sytuację. Więcej się nie powtórzy. Naprawdę - mówił co chwilę stukając pięścią w klatkę piersiową. Szatynka popatrzyła się na niego zaskoczona i po chwili wybuchła śmiechem.
- No już niech ci będzie. Wybaczam-odparła władczym tonem. W tym samym momencie do pokoju pokoju wpadła pani Weasley.
- IDŹCIE NA GÓRĘ I PRZYNIEŚCIE TE KUFRY! MIGIEM, BO SPÓŹNICIE SIĘ NA POCIĄG! - ryknęła Molly sapiąc jak lokomotywa. Hermiona i Fred podskoczyli na dźwięk głosu rudowłosej kobiety. Nie chcąc jej jeszcze bardziej denerwować wbiegli na górę, po schodach śmiejąc się. Miona weszła do swojego pokoju zabrała bagaż, rozglądnęła się jeszcze uważnie po pokoju czy niczego nie zostawiła i opuściła jej dotychczasową kwaterę. Było jej trochę żal, opuszczać to miejsce. Spędziła tu prawie dwa miesiące. Dwa, wspaniałe miesiące z Weasleyami no i Harrym. Tutaj odkryła co czuje do Freda. Ale on się o tym nie dowie. Zresztą pewnie by jej nie chciał. Takiej zwykłej kujonicy z wieczną szopą na głowie. Westchnęła i zaczęła schodzić powoli po kolejnych stopniach, targając za sobą ciężką walizę. Nagle ni z stąd ni zowąd tuż obok niej pojawił się Freddie szczerząc zęby w uśmiechu.
- Może pomóc pięknej pani? - spytał wesoło i nie czekając na odpowiedź dziewczyny wziął od niej kufer.
- Och, dała bym sobie sama radę - mruknęła rozbawiona.
- Proszę bardzo - odparł Fred udając, że usłyszał dziękuję.
- A, gdzie twoja walizka?
- Na dole - powiedział poruszając zabawnie brwiami. Na ten widok Hermiona zaśmiała się.
- SZYBCIEJ, SZYBCIEJ! - dobiegł ich wrzask z dołu, więc, aby nie narażać się na gniew Molly Weasley, dwójka Gryfonów z prędkością światła zeszła na dół i stanęła jak na baczność w holu.
- Są wszyscy? To szybko wychodźcie na dwór - mruknęła pospiesznie ale tym razem już nieco ciszej.
* * *
Hermiona i Ron ruszyli z panem Weasleyem natomiast Harry i Syriusz (w postaci psa) z Molly Weasley Tonks, która dzięki zdolnościom wyglądała jak stara babcia z wielkim kapeluszem w kształcie pieroga oraz Szalonookim — w zielonym, mugolskim garniturze z melonikiem naciągniętym na swoje oko. Hermiona z uśmiechem na twarzy wyszła na dwór idąc z Ronem i panem Weasleym. Cały czas myślała o Fredzie. To całkiem zabawne jak ten rudzielec wywrócił jej życie do góry nogami. Gdzie nie spojrzała wszystko przypominało jej Freda. Freda Weasleya. TEGO Freda Weasleya. Mimo woli znów na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Hermiona? - z letargu wyrwał ją głos Rona, który wpatrywał się w nią tak intensywnie, że bez problemu mógłby wywiercić jej wielką dziurę w brzuchu.
- Hmm? -odparła wracając na ziemię.
- Coś się stało? Ciągle się uśmiechasz.
- To mi już nie wolno? - zapytała poirytowana. Ronald pokręcił gwałtownie głową.
- No wolno tylko... Ty... No nigdy bez powodu się nie uśmiechasz -wydukał bez ładu i składu. Hermiona spiorunowała go wzrokiem.
- Więc chcesz mi powiedzieć, że nie mogę od tak sobie się uśmiechać?
- No nie ... To znaczy tak, ale...
- Och, zamknij się Ron - prychnęła jak rozjuszona kotka. Też coś, ona bez powodu się nie uśmiecha? Phi, też coś! Ale niestety to prawda. Zawsze był jakiś powód. Teraz jest Fred. I zawsze będzie. Zawsze... Droga na stację King's Cross zajęła im około dwudziestu minut (wliczając w to zachwyt pana Weasleya przeróżnymi wylazkami mugoli: Popatrzcie jacy Ci mugole pomysłowi! Przecież to jest genialne, to coś na dwóch kółkach! I oni jeszcze utrzymują na tym równowagę!).
- Nie było żadnych problemów? - zapytał Alastor Moody, gdy tylko doszli do reszty.
- Nawet najmniejszych - odparł pan Weasley uśmiechając się wesoło. Syriusz w postaci psa podskakiwał wesoło merdając przy tym ogonem jakby chciał odpędzić od siebie wyjątkowo natarczywą muchę (co wywoływało falę zachwytów uczniów na peronie).
- Syriuszu, zachowuj się jak pies! - syknęła Molly kątem warg, posyłając przy tym spojrzenie ciskające gromy błyskawic. W odpowiedzi, Łapa, zamerdał jeszcze bardziej ogonem. Dziesięć minut później z czerwonej lokomotywy - Express Hogwart - zaczęła wyłaniać się gęsta para w akompaniamencie gwizdka. Cała szóstka przyjaciół pożegnała się bardzo szybko z członkami Zakonu po czym weszła do lokomotywy. Gdy pociąg wreszcie ruszył machali jeszcze chwilę śmiejąc się z Wąchacza, który odmachał im swoją przednią łapą.
- Chodźcie, znajdziemy może sobie jakiś wolny przedział...
- Och, chętnie ale, no wiesz, spotkanie Prefektów - mruknął Ron a widząc wzrok Wybrańca dodał: - ale wierz mi Harry, naprawdę nie chcę tam iść. Hermiona pokiwała gorliwie głową. Dobrze wiedziała, że jej przyjaciel jest zazdrosny o to, że to Ron a nie on, Harry został prefektem (pomińmy fakt, że szatynka również była zaskoczona). Pożegnali się szybko z przyjaciółmi po czym skierowali się w kierunku wymienionego już wcześniej przedziału — przedziału Prefektów.
* * *
Hermiona, która weszła do przedziału z uśmiechem na twarzy, ale to kogo zobaczyła zwaliło ją z nóg. Oczywiste było to, że Malfoy zostanie prefektem no ale żeby mianować na tak poważne stanowisko tą głupią, krowę Parkinson?! Miona zmierzyła ją pełnym pogardy spojrzeniem na co brunetka o twarzy przypominającej mopsa odpowiedziała tym samym. I ona miała czelność obrażać jaką kol wiek dziewczynę skoro sama nie wyglądała lepiej? Idiotka, totalna idiotka. Ale w końcu to ślizgonka więc nie ma się co dziwić.
- Są już wszyscy? - zapytał wesoło Prefekt Naczelny szczerząc zęby. Zebrani w przedziale mruknęli potakująco na znak, że są wszyscy.
- To wspaniale, wspaniale! A więc zacznijmy aby już dłużej nie przeciągać. Mam na imię Oscar i jak już pewnie zdążyliście zauważyć zostałem w tym roku prefektem naczelnym. Jest to mój siódmy a za razem ostatni rok więc trochę się ze mną pomęczycie - mówił blondyn uśmiechając się wesoło. Gadał tak jeszcze przez okrągłe pół godziny. Trochę o sobie trochę o byciu prefektem, aż wreszcie wszystko co mówił zlało się w jedno i Hermiona odpuściła sobie słuchanie go. Miała lepsze zajęcie. O wiele lepsze... Po około dwudziestu pięciu minutach męki chłopak pozwolił im wrócić do swoich przyjaciół uprzednio każąc im co jakiś czas patrolować wagony.
- Ej, ale ma gadane co nie? - zagaił wesoło Ron. Miona burknęła coś nie wyraźnie po czym skręciła w zupełnie innym kierunku niż przedział, gdzie mieli znajdować się ich przyjaciele.
- Hermiono, gdzie ty idziesz? - zapytał zaskoczony Ron wpatrując się w szatynkę.
- Idę do łazienki, zaraz przyjdę! - odparła po czym poszła do wcześniej już wskazanego pomieszczenia.
Nie miała zamiaru tam iść. Chciała się po prostu przejść i pobyć trochę w ciszy. Samej. Idąc tak między przedziałami, z których dochodziły śmiechy i rozmowy Hermiona, zobaczyła dziewczynę siedzącą na środku korytarza i czytającą jakąś książkę. Blond włosy opadały kaskadami na ramiona dodając jej tym urody. Miona przyjrzała jej się uważnie. Była pewna, że w Hogwarcie jej nie widziała a z taką urodą na pewno nie mogła zostać nie zauważona.
- Cześć, jesteś tu nowa? - zapytała szatynka chwilę później podchodząc do nieznajomej. Dziewczyna podniosła wzrok z książki i popatrzyła na szatynkę fioletowymi oczyma.
- Oui, to znaczy tak - odparła uśmiechając się ciepło.
- Z Beuxbatanos, mam rację? Jestem Hermiona Granger, miło mi - powiedziała wyciągając prawicę. Fioletowooka wstała zgrabnym ruchem z walizki i zamknęła książkę po czym uścisnęła prawą rękę Hermiony.
- Och, tak, właśnie stamtąd. Miło mi, Desiree Marmouget - wybąkała. Miona zlustrowała ją uważnym spojrzeniem. Głupio jej się zrobiło. Ona zaraz wróci do swoich przyjaciół, gdzie mają cały przedział dla siebie a ta Francuska zostanie tu na tym korytarzu, na walizce z książką w ręku.
- Może przyłączysz się do mniej i moich znajomych? Jeszcze jedno wolne miejsce się znajdzie - zaproponowała brązowooka.
- Non, nie chcę przeszkadzać... -zaczęła blondynka, ale Hermiona natychmiast jej przerwała.
- W cale nie będziesz nam przeszkadzać, zresztą chyba nie sądzisz, że zostawię Cię na ty korytarzu samą na pastwę jakiegoś ślizgona lub co gorsza Malfoya.
- Kogo? - zapytała nagle panna Marmouget.
- Malfoya, Draco Malfoya. Czysto-krwisty dupek ze Slytherinu - wyjaśniła niedbale. - Ale ty chyba wiesz co to Slytherin?
- Oui, Maman i Papa kupili dla mnie Historię Hogwartu.
- Więc będziesz chyba drugą osobą, która przeczytała tę książkę w całej szkole... - Rozmawiały tak jeszcze o Hogwarcie, gdy wreszcie doszły do przedziału.
- Hermiono, jesteś wreszcie! Mieliśmy już iść Cię szukać.
- Miło, że się o mnie martwiliście. Aha, poznajcie Desiree Marmouget, przeniosła się do nas z Beauxbatanos - powiedziała wesoło szatynka.
-Witamy w załodze! - ryknął Ron na co wszyscy ryknęli śmiechem. Desi uśmiechnęła się ciepło. Hermiona skądś kojarzyła ten uśmiech. Nie wiedziała skąd, ale jednak...
________________________________________
Wiem, wiem notka miała być 17 ale ta szkoła mnie dobija. Poprzedni tydzień był straszną męką. Sprawdziany, kartkówki, odpowiedzi ustne i znów sprawdziany. Nie mam czasu kompletnie na nic. Pocieszam się jedynie myślą, że już nie długo ferie, 11 lutego. Tylko to utrzymuje mnie na duchu, na prawdę. A wy kiedy macie? Czy może już mieliście?
Całuję,
Super rozdział, czekam na kolejny. :3
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz, naprawdę :D
ooo, nowa bohaterka i to jeszcze z Beauxbatons, fajnie :)
OdpowiedzUsuńNo wreszcie. oczywiście wszystko rozumiem. u mnie ferie 28 ^^ jeszcze tydzień.
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetnie, pozdrawiam :*
bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuń~Kim
Rozdział jak zawsze świetny !! Nowa bohaterka z Francji nieźle się zapowiada xD ciekawe jaką role odegra ^^ może zawróci w głowie kilku chłopakom :D No nic z niecierpliwością czekam na następny rozdział xD A jeśli chodzi o ferie to gdzieś w środku lutego podajże 11 :/
OdpowiedzUsuńO.o
OdpowiedzUsuńJakie fajny. Niech zgadnę :Desire będzie z Fredem, Ronem lub Georgem ?
Czekam na kolejny, pozdrawiam
~Clar
Omomomomo <33 Notka jak zwykle: GENIALNA! Tak samo jak osoba, która ją napisała. ;* Tak w ogóle to podoba mi się imię tej Francuzeczki. Takie fajne zdrobnienie do tego; Desi, Dess. x3
OdpowiedzUsuńJa też mam ferie 11 -,-. Więc znam ten ból hahah xd
Z tą zakładką też fajnie zrobiłaś i chyba też to uczynię. Spam pod notką drażni moje oczy ;PP
Czekam na dalszą notkę! Pozdrawiam ;-** .
Ja mam ferie troszkę bliżej:28 stycznia ale wracając do notki to no brak mi słów po prostu nie wiem cudowna fajna fenomenalna kurde chyba pójdę po słownik :D Rozwaliłaś mnie na początku tymi majtkami w krówki hah od razu mam lepszy humor :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!