Prorok Codzienny

Miniaturki fremione:
- POCAŁUNEK PSOTNIKA
_________________

Blog założony dnia: 25.12.2012r.

Blog zakończony dnia: 25.12.2013r.




sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 02 - Kwatera Główna


         Hermiona nie mając co ze sobą zrobić postanowiła włączyć telewizor. Usiadła na kanapie o błękitnym kolorze i przykryła się kocem w gwiazdki. Wciskała na pilocie kanały na żadnym nie zatrzymując się dłużej niż kilka sekund. Szczerze mówiąc Miona nie lubiła telewizji. Głównie dlatego, że większość filmów jaka  w niej leciała to takie żałosne love story. Niczym się to nie umywało do prawdziwej miłości, o której skrycie marzyła. Wreszcie wyłączyła telewizor i spojrzała na zegar wiszący nad drzwiami do salonu. Czas dłużył się i dłużył. Gryfonka miała wrażenie, że wskazówki zegara cofają się zupełnie tak samo jak w jednej z jej ulubionych książek. Zaczęła bębnić w blat opuszkami palców dając tym upust swojemu zniecierpliwieniu. Było już grubo po siedemnastej i nikogo jeszcze nie było. 
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Hermiona aż podskoczyła na kanapie. Wzięła głęboki oddech, wyjęła różdżkę i spojrzała przez wizjer. Przed drzwiami stał pan Weasley, Szalonooki, Lupin i jakaś kobieta. Już miała je otworzyć, kiedy uzmysłowiła sobie, że to mogą być śmierciożercy podszywający się pod tą czwórkę. Było to mało prawdopodobne, ale jednak Hermiona postanowiła zadać im jakieś pytanie. Nic nie przychodziło jej do głowy więc zapytała jaki jest patronusa Harry'ego. Chórkiem odparli, że jeleń to też szatynka odetchnęła z ulgą i otworzyła drzwi. 
- Tak jest Granger, STAŁA CZUJNOŚĆ! - powiedział Szalonooki wchodząc do środka i poprawiając swój zielony melonik zakrywający jego magiczne oko. Hermiona wzdrygnęła się lekko, ale obdarzyła Alastora uśmiechem. Podczas, gdy Artur poszedł wziąć kufer dziewczyny, Hermiona zwróciła się do pozostałych przybyłych.
- A więc o co chodzi z tą kwaterą? - zapytała zaintrygowana, ale Moody oświadczył, że to nie miejsce na tego typu rozmowy dlatego powiedzą jej wszystko jak będą na miejscu. Hermiona zrobiła zawiedzioną minę, ale kiwnęła posłusznie głową.
- A my się jeszcze nie znamy - zabrała głos tym razem aurorka, której włosy były koloru gumy balonowej. - Mam na imię Nimfadora, ale mów mi Tonks.
- Hermiona Granger - mruknęła szatynka i obie uścisnęły się wzajemnie. Jeszcze trochę czasu zajęło za nim  opuścili dom państwa Granger, gdyż pan Weasley dotykał wszystkiego co mugolskie i komentował to z wielkim przejęciem („Telewizor, cóż za wspaniała rzecz!”). Hermiona i Nimfadora chichotały widząc jak Moody i Lupin próbują powstrzymać pana Weasleya przed włączeniem mikrofalówki. Gdy wreszcie udało im się wyciągnąć Artura na zewnątrz pod dom państwa Grangerów podjechał czarny samochód.
- Wsiadaj, szybko -  popędzał ją Moody. Hermiona weszła do środka w wielkim szoku. Tonks zaśmiała się na widok jej miny.
- Normalnie byśmy się teleportowali, ale jako iż Shacklebolt wracał samochodem i też jedzie do Kwatery zabieramy się z nim - wyjaśniła. Kingsley powitał wszystkich i jak prawdziwy gentelman ucałował dłoń Hermiony po czym nacisną pedał gazu i ruszył w kierunku Violet Street. Zatrzymali się niedaleko małego placu, gdzie Kingsley zaparkował auto po czym ruszyli w kierunku starej kamienicy mieszczącej się na ulicy Grimmaud Place. Hermiona była trochę zszokowana ale nie odezwała się ani słowem.
Gdy doszli wreszcie do owej kamienicy Szalonooki wyjął kartkę i podał ją Hermionie, która przyjęła ją lekko zdenerwowana. Na kartce widniał napis:

Kwatera główna Zakonu Feniksa mieści się przy ulicy Grimmaud Place 12. 

Miona przeczytała ją w myślach, a przed nimi między numerem jedenastym, a trzynastym pojawiły się drzwi z numerem dwanaście. Brązowowłosa wydała z siebie zduszony okrzyk po czym pośpiesznie ruszyła za Lupinem. Zapukał głośno przez co Hermiona zastanowiła się dlaczego nie użyje po prostu dzwonka. Już miała pytać kiedy drzwi otworzyły się, a w progu stanęła Molly Weasley wyraźnie szczęśliwa, że nikt ich nie przyłapał i czym prędzej wepchnęła całą szóstkę do środka.


* * * 


Hermiona weszła do środka z mieszanymi uczuciami. A jeśli to śmierciożercy, którzy znajdują się pod wpływem eliksiru wielosokowego? Nie, głupia. Nawet najlepszy aktor nie był by w stanie tak doskonale odegrać panią Weasley. Przeszli przez ciemny i bardzo wąski korytarz aż wreszcie znaleźli się w kuchni. Całe pomieszczenie wypełniał rozkoszny zapach potraw. Hermiona zwróciła swój wzrok na stół, gdzie były zajęte już prawie wszystkie miejsca.
- Miona! - pisnęła Ginny rzucając się na nią jak jakiś wściekły nosorożec.
- Udusisz mnie! - odparła szatynka śmiejąc się wesoło.
- Och, przepraszam - powiedziała z uśmiechem i puściła przyjaciółkę. Dalej wyściskała Rona, który również ucieszył się na jej widok. Hermiona z uśmiechem zauważyła, że przez czas, który się nie widzieli stał się jeszcze wyższy. Wreszcie podeszli do niej bliźniacy z tym swoim błyskiem w oku.
- A kogo to me piękne oczy widzą? - zapytał Fred zagryzając wargi, aby się nie zaśmiać. Hermiona pokręciła głową w geście dezaprobaty.
- Oj Fred, Fred. Jak zawsze skromny - odparła szczerząc zęby.
- No to już ze starymi kumplami się nie przywitasz? - zapytał George teatralnie udając, że jest załamany. Brązowooka podeszła do bliźniaków i ścisnęła najpierw jednego, a potem drugiego tak mocno, że biedacy aż się ugięli.
- Wiesz, że to było nie rozsądne? Prawda, George?
- No jasne Fred. Do ataku! - krzyknął i razem ze swoim bratem zaczęli ganiać swoją przyjaciółkę wokół stołu. Niestety dziewczyna nie miała szans, gdyż okrążyli ją z dwóch stron.
- O nie, błagam nie róbcie mi krzywdy! - mówiła szatynka śmiejąc się wesoło. Fred i Goerge zmierzyli ją rozbawionym spojrzeniem po czym głos zabrał pierwszy z nich.
- No, no. Hermiono będziesz musiała naprawdę się postarać żebyśmy puścili cię wolno - powiedział jeden z bliźniaków uśmiechając się złośliwie. Miona próbowała wziąć ich na ładne oczy, ale oni nadal byli nieugięci. Tak więc podjęła ostateczną decyzję. Musnęła obojga chłopców w policzek i korzystając z ich nie uwagi czmychnęła w stronę drzwi. Niespodziewanie ktoś zagrodził jej drogę. A był to...
- Syriusz! - krzyknęła na widok ojca chrzestnego Harry'ego. Dwa lata temu ona i Harry, kiedy Ronald leżał w szpitalu ze złamaną nogą, uwolnili Blacka z Wieży Zachodniej dzięki czemu uniknął Pocałunku Dementora.
- Hermiona! Jak miło cię widzieć - powiedział po czym przytulił dziewczynę. Fred i George stanęli jak w ryci.
- To wy się znacie? - zapytali zaskoczeni bliźniacy.
- Pewnie, że tak - odparł Syriusz puszczając perskie oko dziewczynie.
- Siadajcie do stołu zaraz podam kolację! - krzyknęła Molly po czym zwróciła się do bliźniaków i Hermiony. - A wy idźcie do kuchni i pomóżcie rozstawiać talerze. Ginny z Ronem już tam są. Cała trójka jęknęła, ale by nie narażać się na gniew pani Weasley posłusznie poszli do kuchni.
- Ja też wan pomogę! -  powiedziała z zapałem Tonks, której włosy były teraz długie i żółte jak słońce. Molly zrobiła dość żałosną minę, a bliźniacy wraz z Hermioną zaczęli dusić się ze śmiechu. Bardzo dobrze wiedzieli, że choć Nimfadora była miłą i wesołą kobietą to jednak dosyć niezdarną i samo jej przebywanie w kuchni groziło śmiercią. Tak więc, gdy pani Weasley powstrzymywała Tonks przed wejściem do kuchni dzieciaki bardzo sprawnie rozstawiły talerze i sztućce. Gdy wreszcie wszystko było już ułożone Molly ustawiła na stołach wytrawne potrawy i uprzednio życząc wszystkim smacznego zajęła się konsumowaniem gulaszu. Hermiona zaczęła wodzić po pomieszczeniu w celu znalezienia sobie miejsca. I znalazła, wole krzesło obok Mundungusa, ale nie miała najmniejszej ochoty koło niego.
- Hermiono, tutaj! - pomachał ręką Fred uderzając w miejsce obok siebie. Miona westchnęła. Wolała już siedzieć koło bliźniaków niż obok starego Dunga, który handlował wszystkim czym popadnie i na dodatek kopci starą fajkę. Tak więc zwróciła się w kierunku, gdzie siedzieli bliźniacy, czyli na samym końcu stołu. 
- To zaszczy siedzieć obok tak wspaniałej czarownicy jak pani - mruknął szarmancko Fred śmiejąc się przy tym. Hermiona pokręciła z politowaniem głową.
- No dobra, to teraz powiedzcie mi czym zajmuje się Zakon bo nic wcześniej o nim nie słyszałam.
- Przecież to jasne, że nie słyszałaś bo raczej nie wielu o tym wie - odparł George. - Jest to tajne stowarzyszenie zwołane przez Albusa Dumbledore'a w celu walki z Sama-Wiesz-Kim -  powiedział drugi z bliźniaków. Hermiona popatrzyła się zaskoczona na rudzielców.
- Jeśli jest to stowarzyszenie do walki z Nim to dlaczego Harry'ego tutaj nie ma tylko jest na Privet Drive? Bezpieczniej byłoby, gdyby był tutaj. W kwaterze.
- Ależ Hermiono, słońce. My to wiemy. Ale tak postanowił stary Drops i nic na to nie poradzimy. Nie możemy mu nic napisać bo przecież wiesz, że przechwytują teraz sowy.
- Właśnie. A wiesz jaka byłaby draka, gdyby Knot się o tym wszystkim dowiedział. Poza tym ostatnio podsłuchaliśmy jak Dumbledore uspokaja nasza matkę tym, że Harry jest cały czas pilnowany. Z ukrycia rzecz jasna.
- Biedny Harry. To niesprawiedliwe. On tyle przeżył i jeszcze śmierć Cedrika. Naprawdę było by lepiej, gdyby był między nami. Boje się, że nie zrobi coś nader głupiego - powiedziała szatynka i wzdychając zabierając się za kolacje. Do końca uczty Hermiona nie uśmiechnęła się ani razu, choć bliźniacy bardzo się starali ją pocieszyć. Po zjedzonym posiłku odstawiła talerz do zlewu, powiedziała zgromadzonym dobranoc po czym skierowała się na górę. Ledwo stanęła na pierwszym schodku usłyszała tupot nóg za sobą.
 - Hermiona, zaczekaj! - krzyknął ktoś, a ona błyskawicznie się odwróciła. -  Przecież ty nie wiesz, który jest pokój twój i Ginny. Dziewczyna dopiero teraz sobie to uzmysłowiła. Popatrzyła się na chłopaka z uśmiechem.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła, Fred? - spytała śmiejąc się.
- Umarłabyś z nudów - odparł po czym ruszył z nią na górę. Wskazał jej drzwi, które prowadziły do pokoju, w którym będzie nocować. Jak się okazało Rudowłosy wraz z George'm mają sypialnie centralnie nad nią i Ginny. Otworzyła drzwi i już miała wejść do środka kiedy odwróciła się i spojrzała na Freda. 
- Chodź do środka. Nie chcę mi się samej siedzieć a z resztą pomożesz mi w rozpakowywania się o ile masz na to ochotę - powiedziała. Fred podrapał się po głowie zastanawiając się nad propozycją. Wreszcie kiwnął głową i weszli do pokoju. Ściany miały kolor błękitny. Koło okien stały dwa łóżka, szafka nocna oraz średniej wielkości szafa na ubrania oraz mała półka na książki. Obok drzwi stał kufer szatynki. Razem wzięli się natychmiast do roboty. Hermiona składała własne ubrania do szafy, a Fred układał książki krytykując każdą z osobna śmiesznymi komentarzami.
Dziennik nastolatki. O Merlinie. Miona proszę, tylko nie mów, że to czytasz! - powiedział rozbawiony Fred machając jej książką przed nosem. Panna Granger wzruszyła ramionami.
- To stara książka. Mam do niej sentyment - powiedziała nie przejmując się uwagą bliźniaka. Wkrótce wszystko było już ułożone, ubrania poukładane, a pokój wyglądał o wiele, wiele lepiej.
- Jej, Fred dziękuję, że mi pomogłeś!
 - Do usług - powiedział szarmancko. Wreszcie usiedli na łóżku Hermiony i zaczęli rozmawiać. Praktycznie o wszystkim; o szkole, o Zakonie... W pewnym momencie brązowooka poczuła piasek pod powiekami. Fred to zauważy i kazał jej się położyć do łóżka. Szatynka posłusznie wykonała polecenie.
- Dobranoc, Hermiono -  szepnął po czym teleportował się do swojego pokoju z cichym pyknięciem.


* * * 

George siedział w pokoju zapisując w skupieniu coś na długim kawałku pergaminu. Wyrwał go z zamyśleń głośny trzask teleportacji.
- Fred? Gdzie ty byłeś? Szukałem cię wszędzie - powiedział Geroge wyraźnie zaintrygowany. Rudowłosy machnął tylko ręką po czym przysiadł się  do brata.
- Skreśl to i napisz siedem sykli za Omdlejki Grylażowe - mruknął tylko. Jego brat bliźniak posłusznie wykonał polecenie. Był ciekawy, gdzie mógł podziać się jego brat. Był wszędzie. Z wyjątkiem pokoju dziewczyn, ale tam to na pewno by nie poszedł... Zaraz, zaraz przecież tam była Hermiona! Potrząsnął głową gwałtownie. To było śmieszne sądzić coś takiego. Przebrał się w piżamę a następnie poszedł w ślady brata, który leżał już w łóżku i chrapał głośno.

* * *

          Ginevra weszła do pokoju, który dzieliła z Hermioną w ponurym nastroju. Bardzo chciała zobaczyć Harry'ego, wesprzeć go, cokolwiek! A nie siedzieć tutaj i zaśmiewać się w najlepsze kiedy on sam qzadręcza się śmiercią Cedrika. Westchnęła głęboko. Weszła do środka i zobaczyła śpiącą już Hermionę w ubraniach. Zdziwiona zanotowała sobie w myślach, że musi ją jutro spytać czemu wyszła tak szybko z kolacji i dlaczego nie przebrała się w piżamę. Zdjęła jeszcze kapcie i zapadła w głęboki sen. 


____________________________

Em, em. No nie wiem. Co sądzicie? Nie jest zły choć przyznaję, że mógłby być o niebo lepszy. Ten również wyszedł mi jakiś długi. Święta, świętami. Potwornie się nudzę więc następny rozdział już niedługo.
Całuję.

6 komentarzy:

  1. Hej :) Widzę, że Georgi zaczyna się troszeczkę domyślać :) Akcja toczy się powoli (to bardzo dobrze!) i podoba mi się, że osadziłaś swój blog w konkretnym czasie :) Czekam na nowosc i dziekuje za dodanie ;) pozdrawiam!
    http://fremione-niemozliwe-a-jednak.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż powiem, że jest bardzo fajnie tylko krótko. Wiesz co mi się jeszcze podoba w tym blogu? Że nie piszesz cały czas o głównej parze tylko schodzisz od czasu do czasu z tematu i piszesz, np. o uczuciach Ginny. Takie coś mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mrał :3

    Super blog ! Kolejny o Fremione czyli mój ulubiony !

    Pisz dalej takie długie rozdziały i więcej akcji z Fredem i Hermioną a to bedzie Top number 1 w mojej liście :D

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. Podoba mi sie... Fajowy. Pisz dalej!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ah ten nasz Freddie. Taki szarmancki. Na miejscu Hermiony bym się rozpłynęła...
    Iskrzy! <3

    OdpowiedzUsuń

Ze SPAMem proszę kierować się do zakładki Sowiarnia. :)

Statystyka